listopada 13, 2020

10 Twarzy Video Games Lany Del Rey

10 Twarzy Video Games Lany Del Rey



Lubię słuchać coverów znanych piosenek, bo czasami można znaleźć prawdziwe perełki muzyczne! Jeśli nie lubicie jakiejś piosenki, to może właśnie cover was zachęcić do posłuchania i polubienia lub przynajmniej do zapisania konkretnej piosenki na listę guilty pleasure😇. Jedną ze znanych piosenek, która ma bardzo dużo coverów znanych i nieznanych wykonawców jest Video Games. Ta piosenka nie jest jakąś moją uwielbianą piosenką, kiedyś ją bardzo nie lubiłam, ale z czasem dojrzałam i polubiłam ten mroczny klimat twórczości Lany del Rey, więc jeżeli lubicie ten kawałek lub nawet nie za bardzo Wam podchodzi, to zapraszam na dzisiejszy post, wktórym może znajdziecie jakąś wersję, która się Wam przypadnie do gustu.

 dorzucam oryginał, by łatwiej Wam było porównać z innymi wersjami👆 

 

  Stereophonics

Na Stereophonics natrafiłam dopiero niedawno, za sprawą algorytma YouTube i jest mi trochę przykro, że nie znałam tej grupy w ogóle. Jednak teraz cieszę się, że znalazłam kilka fajnych kawałków tej grupy i byłam badzo ciekawa ich wersji Video Games.

 

 

The Young Professionals

O tych gościach też nie miałam fioletowego pojęcia, że istnieją. Chociaż nie przepadam za tą wersją, to czym częściej to słucham, to bardziej mi się podoba. Jeżeli lubicie takie klimaty, to możecie się bardziej zainteresować tą grupą. 
 
 

 Bombay Bicycle Club

Tutaj wersja nietypowa, ale klimat ma ten sam, co oryginał. Jakoś mnie za dużo nie zachwyciła, ale spodobał mi się ten pomysł z duetem.
 
 

 Bad Wolves

No i perełka tutaj, specjalnie dla fanów Imagine Dragons. Pięknie rozbudowany podkład tej piosenki powoli crescenduje przez cały utwór, który na końcu wraz z głosem zwieńcza się w nieziemski finał. Uważam to za całkiem udaną wersję tego utworu.
 
 
 

 Mamas Gun

Musiałam tutaj wspomnieć o tej wersji Video Games, bo tak bardzo mi przypomina styl Dawida Podsiadła 😀



  Tom Odell

No nie mogło tutaj zabraknąć wersji mojego ulubionego piosenkarza, więcej o tej wersji znajdziecie w moim niedawnym poście Covery lepsze od oryginałów?
 
 
 

 David Hodges

Wersja całkiem podobna do tej od Bad Wolves, ale jednak z innym charakterem. Warta posłuchania jak najbardziej!
 
 
 

 Midnite String Quartet

Tutaj zupełnie z innego kosmosu muzycznego przepiękna wersja Video Games, która bardzo pasuje klimatycznie i nawet piękniej wypada niż oryginał.
 
 
 

 The Baseballs

Wisienką na torcie mam na sam koniec moją wersję mojej ulubionej grupy muzycznej. Video Games w stylu retro, tego jeszcze nie było!

Czasami warto poszperać w internecie i znaleźć wiele wersji naszego ulubionego utworu. Dzięki temu poznamy wiele różnych może nowych dla nas wykonawców, twórców. 
Macie może jakąś piosenkę, którą nie za bardzo lubicie, ale cover uwielbiacie? Pochwalcie się swoimi odkryciami muzycznymi w komentarzach!


 





 



października 30, 2020

Harry Potter Spells Book Tag

Harry Potter Spells Book Tag

Jutro Halloween, więc pomyślałam, że skoro już dawno nie było książkowego posta, to trzeba to nadrobić i mam dla Was dzisiaj Harry Potter Spells Book Tag. Zapraszam do lektury i już nie przedłużam:

 Expecto patronum, czyli dziecięca książka lub seria, na którą dobrze wspominam
 
 Oprócz serii HP, to bardzo dobrze wspominam serię książek Opowieści z Narnii i serię Kroniki Archeo Agnieszki Stelmaszyk.

 


 Expelliarmus, czyli książka, która mnie zaskoczyła
 
Całkiem niedawno zaskoczyła mnie książka Tajemnica pani Ming (Eric-Emmanuel Schmitt). Niepozorna na pierwszy rzut oka, z prostą fabułą, ale jednak zaskakującymi zwrotami. Polecam nie tylko dla odreagowania na jeden wieczór, ale także do porozmyślania nad przekazem tej tyci lektury.
 

 
 Priori Incantatem, ostatnio przeczytana książka
 
Ostatnią przeczytaną książką jest Imperium Ryszarda Kapuścińskiego, która pomimo męczących opisów okazała się całkiem interesująca.
 

  
Alohomora, książka, która wprowadziła mnie w nowo poznany gatunek literacki

Biała gorączka, o której wspominałam w minionym tagu, i Imperium wprowadziły mnie do gatunku reportaży. Zawsze byłam przekonana, że reportaże jednak nie są dla mnie, a jednak chciałabym więcej ciekawych reportaży poznać.

 

Riddikulus, czyli książka, która mnie rozśmieszyła
 
Dużo się śmiałam, ale i wzruszyłam się przy lekturze Będzie bolało Adama Kay'a, na której recenzję zapraszam do posta: Mini książkowe recenzje #1




Sonorus, czyli książka, którą każdy miałby przeczytać

Myślę, że nawet nie wspominałam o tej książce na blogu, więc zaraz to naprawię, a mowa tutaj o Dziewczynie z Pomarańczami Josteina Gaardnera. Książkę tę polecam każdemu, bez względu na wiek. Opowiada o pewnym chłopcu, który po latach otrzymuje list swojego zmarłego ojca, który go napisał specjalnie dla syna. W liście opowiada ojciec o swojej młodości i  snuje opowieść o tytułowej Dziewczynie z Pomarańczami. Rozpoczyna się pogoń za tajemniczą dziewczyną, przekraczając granice życia i śmierci, towarzysząc licznym pytaniom o sensie życia, miłości i kosmosie. Koniecznie przeczytajcie!
 
 

Obliviate, książka, którą chciałabym zapomnieć

W tym pytaniu zdecydowanie nie będę polecała książki Hera, moja miłość. Dla mnie to była najgorsza książka, jaką kiedykolwiek przeczytałam. Serio. I nie mam nawet siły o niej pisać. Najchętniej bym zapomniała o tej patologicznej książce. 

 

Imperio, czyli szkolna lektura, którą musiałam przeczytać

Oj, tych lektur było. Nie mam pojęcia, od której zacząć. Mogłabym tutaj zahaczyć o Mickiewicza, Żeromskiego, Prusa, Orzeszkową, ale postanowiłam napisać o najlepszej lekturze. Bardzo polubiłam styl wspomnianego już tutaj Bolesława Prusa, więc będę miło wspominać szczególnie na jego nowelki, a do tych lepszych też należy Dziewczynka w czerwonym płaszczyku Romy Ligockiej i oczywiście najlepszą lekturą jest Oskar i Pani Róża

Crucio, książka, przy której się męczyłam

Tutaj wspomnę też o lekturze szkolnej, przy której się najwięcej męczyłam, a to przy Starej baśni.
 


Avada Kedavra, czyli książka, która mogłaby zabić

Najbardziej „zabójcze“ książki w tym pozytywnym znaczeniu są wg mnie książki V.E. Schwabb. Bardzo mi się spodobał jej mroczny styl, a jeżeli chcielibyście poznać moje pierwsze wrażenia związane z lekturą jej książki, to zapraszam do posta: Okrutna pieśń, czyli pierwsza lektura od V.E.Schwab - recenzja#4

 

To wszystko na dzisiejszy post, mam nadzieję, że się podobało i zapraszam do napisania własnych odpowiedzi na dole w komentarzach. Nie gryzę, więc śmiało napiszcie własne zdanie, a na koniec jeszcze życzę miłego, zaczytanego weekendu😊.

października 27, 2020

50 K-dram, które chciałabym kiedyś obejrzeć

50 K-dram, które chciałabym kiedyś obejrzeć

W związku z tym , że całkiem niedawno dopiero wciągnęła mnie koreańska popkultura, postanowiłam zrobić sobie taką listę wszystkich kdram, które chciałabym obejrzeć:

  
Life     -    Heart Surgeons    -    Hospital Playlist    -    Doctors
 

Her Private Life  -  The Beauty Inside  -  Because This Is My First Life  - My Holo Love 

 
Black    -   Memorist     -    The Tale of the Nine Tailed    -    Pride and Prejudice

 
Lawless Lawyer    -    My Secret Terrius    -    Black Knight    -    The K2


Tell me what you saw - Descendants of the Sun - Arthdal Chronicles - Memories of the Alhambra


The Guardians    -  Doctor Stranger  -  Suspicious Partner  -  The King: Eternal Monarch


Be Melodramatic    -    Vagabond    -    Hotel del Luna    -    Train


Hyde, Jekyll, Me    -    Romance Is a Bonus Book    -    The Last Empress    -    Was it love?


It's Okay To Not Be Okay  -  When My Love Blooms  -  Dr. Romantic  -  Cinderella and the Four Knights


Revenge Note 2    -    My Love from the Star    -    High Society    -    Moonlovers: Scarlet Heart Ryeo


Do You Like Brahms?    -    Twelve Nights    -    The Secret Life of My Secretary    -    The Heirs

 
Come and Hug Me    -    Secret Garden    -    Chocolate    -    Doctor John


Love Alarm    -    Legend of the Blue Sea

Na blogu pojawi się też mały k-dramowy update, bo po Crash Landing On You obejrzałam jeszcze m.in. Goblina, a teraz bardzo się wkręciłam w Mr. Sunshine, więc myślę, że o tych dramach jeszcze poczytacie na tym blogu.

Może macie już obejrzane któreś dramy z tej listy? Którą polecacie? Dajcie znać na dole w komenatrzach - nie gryzę😇


października 16, 2020

Jak się uczyć zdalnie i nie zwariować

Jak się uczyć zdalnie i nie zwariować

Chyba rok temu zamknięcie szkół było dla większości uczniów czymś wymarzonym, ale jednak nieosiągalnym, a nauczanie zdalne czymś bardzo abstrakcyjnym do wyobrażenia. Potem przyszła pandemia i wszystkie szkoły zamknięto, a wszyscy studenci i uczniowie przeszli na zdalne nauczanie.

Niestety wraz z rozwojem pandemii mamy tutaj znowu to zdalne nauczanie, a wraz z nim wiele kłopotów. Największymi utrudnieniami są chyba problemy techniczne, z którymi nic nie wskóramy, ponieważ dzisiaj komputer działa, jutro może strajkować - to samo np. internet itp. To są problemy, z którymi uczący najbardziej mieliby sobie radzić.

Drugim problemem jest brak czasu. Czy to możliwe, że teraz w zasadzie mamy więcej czasu, ale jednak jakoś nie ogarniamy i dlatego nam ciągle go brak? Powodem jest niesystematyczność i niekonsekwentność i oczywiście wielką winę ma na sumieniu prokrastynacja oraz odkładanie rzeczy na później.

Dzisiaj przygotowałam kilka wstępnych porad, jak ogarnąć się w tym uczącym chaosie i jak najwięcej wykorzystać ten okres zdalnego nauczania. Oczywiście są to tylko porady, absolutnie nic tutaj nie narzucając nikomu, jak wykorzystać ten czas i zależy to od każdego, czy wykorzysta te porady, czy nie.

1. Zaplanuj sobie swój czas.

Sporządzaj sobie plan, najlepiej tygodniowo. Potem do przodu będziesz wiedzieć, kiedy masz wolne, które możesz wykorzystać do zrobienia niespodziewanych zadań, które pojawiały się na bieżąco przez tydzień. Jeżeli lubisz mieć system w swoim czasie, to możesz sobie wyznaczyć, które dni będziesz systematycznie powtarzać, które godziny poświęcisz na odrabianie zadań, a które będziesz mieć czas na relaks itp.


2. Nie odkładaj rzeczy na później.

To bardzo ważna rada. Kiedy zaczynają się gromadzić sprawy do załatwienia, tylko z powodu argumentu „zrobię to później“, to proszę się nie dziwić, że pójdzie wszystko jeszcze gorzej. Najlepiej sobie podzielić obowiązki i zadania na trzy grupy: 

  • te, które potrafię zrobić od zaraz (te zadania, z którymi nie mam praktycznie żaden problem)
  • te, którym muszę poświęcić więcej czasu i energii (np. to z czym mam problem, co nie za bardzo mi podchodzi)
  • te, które faktycznie mogą trochę zaczekać, aż po skończeniu ważniejszych (chodzi np. o jakieś projekty, prezentacje...)

Chyba na początek, zrobienie zadań od zaraz jest bardziej korzystne niż zaczynać od tych, które wymagają trochę dłuższego czasu. Zadania od zaraz można zrobić i mieć z głowy, a potem dopiero poświęcić czas na te „trudniejsze“. Po skończeniu zadań „łatwiejszych“ i po poświęceniu czasu tym trudniejszym można zabierać się za te, których termin oddania jest za jakiś dłuższy czas. Można je robić po trosze przez dłuższy czas i zaoszczędzić pięć godzin przy np. robieniu na szybko prezentacji.

 

3. Systematycznie podchodź do przedmiotów.

Ta porada wiąże się trochę z poprzednim punktem. Chodzi o to, by systematycznie podchodzić do odrabiania zadań i obowiązków, bo potem można zaoszczędzić czas np. na swoje hobby i na odpoczynek. Czym prędzej zrobisz zadania, tym więcej będziesz mieć czasu dla siebie, a Twoje Ja z przyszłości Ci jeszcze za podziękuje.

4. Wykorzystaj czas do własnych celów do przyszłości

 Komuś może się wydawać, że podczas zdalnego ma więcej czasu, więc bardziej produktywne byłoby wykorzystanie tego wolnego czasu do swoich celów. Jeżeli jesteś w klasie maturalnej, to rób sobie przygotowania do matury. Jeżeli jesteś sportowcem, to wyznaczaj sobie czas na trening i ćwiczenia. Jeżeli masz jakąś inną pasję, to wykorzystaj ten czas właśnie na nią. Nie chodzi tutaj o coś, jak np. oglądanie filmów itp., bo jak się ma więcej czasu wonego, to lepiej użyć ten czas do czegoś produktywnego, nie pasywnego. Ale oczywiście to zależy tylko od Ciebie, co wybierzesz. Kto wie, może teraz jest mniej tych zadań, ale w każdej chwili może to się zmienić i potem nie będzie czasu jak na przygotowywania, tak na seriale.



5. Rób sobie przerwy.

No i wreszcie nieco lżejszym tonem zakończę ten dzisiejszy post ostatnim punktem, dotyczącym relaksu. Jesteśmy tylko ludźmi, nie robotami, którzy potrafią pracować 24/7, więc po produktywnym poświęceniu czasu pozwólmy sobie na odrobinę relaksu w postaci czytania książki, czy oglądania właśnie tych seriali i filmów. 

 

To by było na tyle na temat dzisiejszego postu. Jeżeli chchielibyście się podzielić użytecznymi poradami na nauczanie zdalne, to zapraszam do dyskusji w komentarzach👇. Mam nadzieję, że podałam użyteczne rady dla Was, ale robiłam to też z myślą o siebie, by znaleźć odpowiednią metodę na to całe nauczanie zdalne 😉.

 

października 09, 2020

Emily in Paris - recenzja serialu

Emily in Paris - recenzja serialu

 Całkiem niedawno Netflix wrzucił miniserial opowiadający o młodej Amerykance, która rozpoczyna pracę w biurze marketingowym Savoir w Paryżu. Kiedy obejrzałam zwiastun, to nie mogłam się doczekać premiery Emily in Paris. Wydawało mi się, że to będzie serial totalnie w moim guście, no i pomimo, że mi się generalnie spodobał, to tak zupełnie nie trafił do mojego gustu.

 Zacznę chyba od tego, że sam pomysł na miniserial mi się spodobał, a perypetie głównej bohaterki, zagranej przez Lily Collins, wywoływały uśmiech na twarzy. Ogólnie z bohaterami można fajnie się zżyć i polubić nawet ostrą szefową Emily, Sylvie.


 Jednak fabuła w większości opiera się tylko na miłosnych dramach głównej bohaterki. Rozumiem, w końcu jest to komedia romantyczna, ale nawet te czasami przekazują inne wartości, niż tylko dylematy, którego faceta wybrać... W dodatku miałam przeczucie, jakby bohaterce wszystko za łatwo jakoś wychodziło. Było parę chwil, kiedy bohaterka miała gorszy dzień, ale generalnie za szybko zawsze wychodziła z danych problemowych sytuacji. To jeszcze nie wspominam o w głowie nie mieszczącym się błyskawicznym znajdowaniu nowych znajomości, co jest raczej nierealne w naszym świecie.

W ogóle cały serial ma miejsce w Paryżu, a właśnie Paryżu mi trochę zabrakło. Jasne, fabuła całkiem opierała się na tym mieście zakochanych, ale odniosłam wrażenie, że go zepchnięto na drugi plan. Podobnie było z językiem francuzkim. No jednak liczyłam na trochę więcej Paryżu.

Co było zdecydowanie na plus, to stroje głównej bohaterki i nie byłabym sobą, gdybym tutaj nie napisała o wpadającej w ucho ścieżce dźwiękowej!


Podsumowując, pomimo niedociągnięć fabularnych, Emily in Paris mi się spodobał i na pewno będę oglądała następny sezon.

A Wy oglądaliście już Emily in Paris? Co o nim sądzicie?






października 06, 2020

Autorzy, których twórczość chciałabym (bardziej) poznać

Autorzy, których twórczość chciałabym (bardziej) poznać


 

Myślę, że istnieje wiele autorów, o których twórczości jeszcze nic nie wiem, których twórczość chciałabym bardziej poznać, ale na razie mam tutaj tylko parę, na których wpadłam szybko bez dłuższego zastanowiania się. Mam tutaj autorów, którzy napisali więcej niż jedną książkę lub serię, chociaż mam w głowie jeszcze innych autorów, ale zdecydowałam nie dawać tutaj autorów na razie jednej serii lub książki.

  • Eric Emmanuel Schmitt - zachwyciłam się i wzruszyłam nad jego Oskarem i pani Różą, a czytam właśnie drugą książkę tego autora i na pewno przeczytam następne
  • Carlos Ruiz Zafón - od tego autora jeszcze nic nie czytałam, ale zacznę chyba od Księcia Mgły z mojego TBR'u
  • C.S.Lewis - serię Opowieści z Narnii uwielbiam już od dziecka i zdecydowanie chciałabym przeczytać inne pozycje tego autora
  • J.R.R.Tolkien - pamiętny Hobbit jako lektura w klasie ósmej zapewnił mnie, że długo się z twórczością Tolkiena nie porozumię, ale kiedy teraz o tym tak myślę, to będę robiła drugie bardziej dojrzalsze podejście do jego twórczości
  • Ałbena Grabowska - od tej autorki planuję przeczytać Stulecie Winnych, bo nie ukrywam, że serial mnie trochę zachęcił, a na Doktora Bogumiła też już od jakiegoś czasu się czaję
  • Jane Austen - poznanie twórczości autorki mojej ukochanej Dumy i uprzedzenia jest wprost obowiązkowa!
  • Olga Tokarczuk - interesuje mnie twórczość tej noblistki, ale nie mam pojącia, za co się najpierw zabrać
  • Lucy Maud Montgomery - jej bohaterkę Anię darzę dużą sympatią, więc wypadałoby skończyć tę serię i przyjrzeć się innym tejże autorki
  • Sarah James Maas - chciałabym zrozumieć, po co taki hype na serie książkowe tej autorki a Dwór cierni i róż już się od jakiegoś czasu kurzy na mojej półce...
  • V.E. Schwab - po Vicious i Okrutnej pieśni zdecydowanie będę sięgała po inne książki tej autorki
  • Jakub Małecki - dużo czytelników się zachwyca jego twórczością, więc dlaczego by nie spróbować?
  • Guillaume Musso - intryguje mnie jego twórczość i na pewno w bliższej przyszłości sięgnę po jego książki


września 25, 2020

Covery lepsze od oryginałów?#1 - Lana Del Rey / Bobby McFerrin / Depeche Mode i inni

Covery lepsze od oryginałów?#1 - Lana Del Rey / Bobby McFerrin / Depeche Mode i inni

Czasami zdarzają się takie sytuacje, kiedy powstają covery znanych piosenek, czyli nowe wersje tych najbardziej znanych utworów muzycznych.  Zdarzają się te gorsze, nie sięgające oryginałom do pięt, te inne, które są w zupełnie innym stylu niż pierwotne wersje, albo takie, które są nawet lepsze od tych oryginałów. Sama słucham dużo coverów i przeróbek znanych utworów, więc chciałabym się z Wami podzielić o moje doświadczenia z coverami i  może polecić jakieś nietypowe wersje Waszych ulubionych utworów😇.

 

Mad World - Tears for Fears / Imagine Dragons 

Ja zdecydowanie wolę klimat tej piosenki w wykonaniu Imagine Dragons, który zresztą jest podobny do tej drugiej bardzo znanej wersji od Gary'go Jules'a.

 

 Video Games - Lana del Rey / Tom Odell

Tutaj mam zestawienie całkiem podobnych do siebie wersji, a jednak trochę różniących się. Dopiero po jakimś czasie spodobała mi się oryginalna wersja od Lany del Rey, ale utworem w wykonaniu Toma Odella też nie gardzę.

 

 Don´t Worry Be happy - Bobby McFerrin / The Baseballs

Z pewnością każdy zna tę piosenkę i z pewnością każdy ją sobie czasami nuci pod nosem, a ja niedawno obczaiłam wersję od moich ulubionych The Baseballs, która baardzo różni się od oryginału. Dlatego myślę, że może nie każdemu może wpadnąć w ucho, ale mi się bardzo spodobała, bo uwielbiam tę grupę muzyczną i ich przeróbki piosenek w stylu rock'n'roll i retro.

 

 Valerie - The Zutons / Amy Winehouse i Mark Ronson

Jedną z moich ulubionych piosenek jest właśnie "Valerie" Amy Winehouse i byłam bardzo zaskoczona, że to jest cover. 


 

Enjoy the Silence - Depeche Mode / Anberlin

 "Enjoy the Silence" nigdy nie był moim ulubionym kawałkiem, raczej kojarzyłam go tylko z radia, ale wersja Anberlin dodaje tej piosence jeszcze więcej drivu - dlatego koniecznie posłuchajcie!


 

Skinny Love - Bon Iver / Birdy

Kiedy oglądałam serial "The Vampire Diaries" natknęłam się na sporo dobrych utworów, które koniecznie dodałam do mojej playlisty, bo ten serial ma naprawdę niezły soundtrack. Właśnie tym utworem Birdy jeszcze bardziej mnie urzekła swoim podejściem do muzyki, a brawa dla Justina Vernona, który jest autorem oryginalnej wersji "Skinny love" i członkiem zespołu Bon Iver.


Oczywiście, że coverów znanych utworów jest masa i już powoli szykuję następne moje ulubione covery dla Was, więc wyczekujcie kolejnego muzycznego wpisu na moim blogu!

Śmiało napiszcie, które wersje bardziej wolicie znanych piosenek?



września 18, 2020

Miniksiążkowe recenzje #2 - S.T.A.G.S./ Marsjanin/ Samarytanin/ Blisko ciebie (By your side)

Miniksiążkowe recenzje #2 - S.T.A.G.S./ Marsjanin/ Samarytanin/ Blisko ciebie (By your side)
 
Mam dla Was następną czwókę niedawno skończonych lektur, niektóre z mojego TBR'u a jedna poza. Zapraszam na minirecenzję tych właśnie książek! W komentarzach na dole możecie mi napisać, co Wy ostatnio czytaliście i czy Was niektóre książki zainteresowały?
 

S.T.A.G.S. - M.A. Bennett

Zacznijmy od tej książki, którą już dawno przeczytałam, ale dopiero teraz się tym chwalę🙈. Powiem tak, fabuła mnie bardzo zaciekawiła, kiedy decydowałam się kupić tę książkę. Stara szkoła z internatem, grupa młodzieży z sekretami, jeden krwawy weekend w tajemniczym miejscu... To brzmi jak książka dla mnie! Pomimo tego, że książka mi się spodobała, to nie była taka jak oczekiwałam. Mamy tutaj naprawdę ciekawie przedstawioną szkołę, ze swoimi starymi tradycjami i to wszystko ma bardzo dobry klimat. Słabszą stroną tej pozycji są, moim zdaniem, bohaterowie. Główna bohaterka miejscami nie podejmowała logicznych decyzji, ale mimo tego dało się ją zaakceptować i w malutkiej mierze jej kibicować. „Ludzie średniowiecza“, mowa tutaj o tej elitarnej grupie z sekretami, zlewali mi się i oprócz głównego ich przedstawiciela, nie dało się rozróżnić innych z tej grupy. Szkoda, że tak poszło z bohaterami, bo myślę, że ta grupa miała potencjał, ale członkowie nie otrzymali oryginalnych charakterów, które byłyby nie mylące się z innymi, których by można było pokochać. Generalnie to polecam tę książkę, bo dzieją się tam naprawdę ciekawe rzeczy. Ja serię na pewno będę kontynuować, bo jednak zainteresowała mnie i liczę na to, że nasi główni bohaterowie przekonają mnie bardziej do siebie niż w tym pierwszym tomie.
 

Marsjanin - Andy Weir

Ta książka to całkiem fajna lektura! Astronauta opuszczony na Marsie, bez kontaktu z Ziemią musi zacząć radzić sobie sam, by przetrwać sam na sam z czerwoną planetą. Książka jest bardzo dobrze napisana, nie brak tutaj szczegółowych opisów przemian chemicznych etc., które nam w formie dzienniku tłumaczy właśnie główny bohater, Mark Watney, czas od czasu rzucając sarkastycznymi żartami. Mamy tutaj też dobrze opisane nie tylko, jak sobie Mark Watney radzi, ale nawet jak Ziemia, NASA i załoga Hermesa, którzy zostawili, przez pomyłkę i wypadek Marka na Marsie. Możemy poznać kulisy całej wyprawy Aresa 3 na Marsa, która widamo jest fikcyjna, ale  w przyszłości całkiem prawdopodobna. Książka bardzo mi przypadła do gustu, jednak ma jeden znaczny minus - czyta się ją powoli, pomimo tego, że nie jest aż taką cegłą. Może tylko ja miałam takie uczucie podczas czytania, ale naprawdę ją czytałam zadługo, właśnie przez te opisy działań Marka. Gdyby to można było trochę okroić od tych długich opisów, to byłaby to książka jedna z najlepszych, jakich czytałam. Może znacie lub obejrzeliście ekranizację pod tym samym tytułem z Mattem Damonem w roli głównej? Bez względu, czy tak, czy nie - bardzo polecam przeczytać książkę, jeżeli Was zachęcił opis lub film, który w zasadzie mnie zachęcił do przeczytania.
 

Samarytanin - Dete Meserve

Kojarzycie albo widzieliście film netflixowski pt. „Good Sam“? Jest to taka prawie komedia romantyczna o dziennikarce telewizyjnej Kate Bradley, której zostanie przydzielona sprawa o anonimowym dobroczyńcowi, który rozdaje pieniądze ludziom. Film mogę Wam polecić, bo naprawdę szybko się go oglądało i przekazywał ciepłą historię z dobrym przekazem, pasujący idealnie na jeden wieczór. Jednak książka... Nie była zła, spodobał mi się pomysł z tym całym Samarytaninem i przekaz, ale jednak pierwszy obejrzałam film i już tak dobrze nie szło mi czytanie, bo jak już zna się rozwiązanie fabuły, to frajda mija. Cenię autorkę za wymyślenie dobrej fabuły i bohaterów, bo czasami książka była nawet wciągająca, ale ostatecznie bardziej polecam film do obejrzenia. Jest trochę inny od książki i to be honest, nawet się z tego cieszę, że twórcy poszli z bohaterami w trochę inną stronę.
 

By your side (Blisko ciebie) - Kasie West 

Zdecydowałam się, że posłucham w audiobooku jedną z książek z mojego TBR'u, a mój wybór padł właśnie na „By your side“ Kasie West. Jest to bardzo przyjemna młodzieżówka, którą dobrze się posłuchało i myślę, że będzie się ją także lekko czytało. Ja ją przesłuchałam w języku angielskim, który nie był za trudny, więc przy okazji wychwyciłam parę nowych słówek do mojej angielskiej zasoby słownej. Opowiada nie tylko o dwóch totalnie różnych nastolatków, których przez przypadek zamknięto w bibliotece na parę dni, ale także o problemach naszych bohaterów i całkiem ważnych tematach. Głównych bohaterów nie da się po prostu nie lubić, a pomimo tego, że fabuła nie jest jakaś powalająca, to książkę polecam, szczególnie miłośnikom książek Kasie West i przyjemnych opowieści obyczajowo-młodzieżowych.


września 08, 2020

Don't judge a book tag

Don't judge a book tag


 Hej, w dzisiejszy dzień😇 mam dla Was „Don't judge a book tag“, który znalazłam na kanale Magdy z Get Booky:

1. Okładka książki, która nie pasuje do fabuły tej książki: „Dotyk Julii“

 

Tak naprawdę uwielbiam okładki tej serii - po prostu genialnie zakomponowane oko z naturą, okraszone delikatnymi szczegółami, które tylko dodawają piękna całemu wizerunkowi okładki. Jednak, może mi ktoś wytłumaczyć, co ma piernik-oko  do wiatraka? Gdy tak dłużej myślę, to tym mniej mi pomysłów przychodzi do głowy... Wydaje mi się, że tylko ten ptak w źrenicy i tęczówce ma coś do fabuły, ale to tyle...

 

2. Książka, którą polubiłam, ale z nieładną okładką: „S.T.A.G.S.“

Chociaż książka jest średnia, to ostatecznie ją polubiłam i mam zamiar kontynuować serię, ze względu na ciekawą fabułę i środowisko powieści. Wróćmy jednak do okładki... Okładka „S.T.A.G.S.“ nie jest brzydka, w sumie spoko , ale jak zobaczyłam zagraniczną wersję, to po prostu nie da się tego porównać.
Zobaczcie sami:  

Amazon.com: S.T.A.G.S. (9780525578468): Bennett, M. A.: Books

3. Książka, u której tylko okładka mi się spodobała: „Buntowniczka z pustyni“

Już tłumaczę, to nie jest tak, że tylko okładka mi się spodobała. Sama fabuła tej książki jest bardzo pomysłowa i mogę ją Wam polecić, ale do mnie jakoś nie trafiła. Wiem, że dużo osób ją chwali i uwielbia, ja też ją chwalę, ale jednak to nie są zbyt moje klimaty, więc dlatego zdecydowałam się nie kontynuować tej serii. Z półki się jej ale nie pozbędę, a to właśnie ze względu na tę okładkę:

 Czy ta okładka nie jest cudowna?!

 

4. Książka, o której myślałam, że mi się nie spodoba, ale którą ostatecznie polubiłam: „Dywizjon 303“

W latach, kiedy chodziłam na podstawówkę, to mieliśmy jako lekturę „Dywizjon 303“ Arkadego Fiedlera. W ogóle nie chciałam się za nią zabrać, lizcyłam na to, że dam tacie przeczytać, a on mi później opowie fabułę i coś o bohaterach. Taki był mój pierwszy plan, ALE na lekcji czytaliśmy fragmenty tej lektury i trochę mnie to nawet zachęciło do przeczytania, więc pewnego dnia siadłam sobie nad tą książką i skończyłam ją tego samego dnia. Tak się wciągnęłam, więc bardzo Wam ją polecam, jeżeli zaniedbywaliście w szkole lektury, to ta właśnie jest warta przeczytania nawet po wielu latach ukończenia szkoły podstawowej, czy liceum.

 

5. Książka, o której myślałam, że ją polubię, ale stało się dokładnie odwrotnie: „Siedmiu mężów Evelyn Hugo“

Nikogo tutaj nie chę obrażać, czy wyzywać, zamieszczając w tej kategorii akurat tę książkę. Nie chciałabym też za dużo komentować, więc powiem tylko, że oczekiwałam coś wielkiego, ale na koniec się rozczarowałam. Dla mnie to jest średnia pozycja 🙍....

 

6. Nieoczekiwany plot twist/rozwiązanie fabuły, którego się niespodziewałam:  „Opowieści z Narnii - Ostatnia Bitwa“

Nie chciałabym tu spojlerować, bo znajdą się zapewnie tacy, którzy nie mieli okazji czytać wszystkie lub ostatni tom „Opowieści z Narnii“, więc powiem tylko w skrócie: to był chyba mój największy plot twist w czasach mojego zaczytanego dzieciństwa. Po przeczytaniu w pierwszej kolejności nie zrozumiałam, co się właściwie wydarzyło, ale kiedy przeczytałam zakończenie znowu, to... Sztos.
Nie wszyscy lubią to zakończenie tej ostatniej części, ale chociaż było ono smutne, to mi ostatecznie się spodobało. Nie oczekiwałam, że pan Lewis właśnie tak zakończy „Opowieści z Narnii“, ale myślę, że napisał to dobrze.

 

7. Autor książki, po którym się wiele nie spodziewałam, ale który mnie zaskoczył: Rainbow Rowell

Całkiem dawno temu, kiedy zabierałam się za „Fangirl“ autorki Raibow Rowell, nie spodziewałam się, że całkiem bardzo mi się ta książka spodoba, a że autorka zaskoczy mnie swoim twórczym pisaniem. Spodobał mi się warszatat jej pisania szczególnie ,kiedy autorka przedstawiła nam kawałek pracy pisemnej głównej bohaterki, który sama później sobie zapisałam na samoprzylepną karteczkę i wkleiłam do notatnika, gdzie zapisuję cytaty i opisy z różnych książek.

Teraz szczególnie nie jestem dużą fanką twórczości tej autorki, bo już mnie nawet rozczarowała, ale miło będę wspominać na „Fangirl“, za którą mam w planach kiedyś się znowu zabrać.

 

8. Motyw w książkach, o którym myślałam, że go nienawidzę, ale ta książka mi się spodobała: trójkąt miłosny w „Dotyku Julii“

Były czasy, kiedy trójkąty miłosne były mi obojętne, potem je szczerze znienawidziłam, a teraz mnie maksymalnie wkurzają swoją powtarzalnością. W „Dotyku Julii“ mamy do czynienia z trójkątem miłosnym, bo książka została wydana właśnie w tych czasach największego rozkwitu trójkątów miłosnych w YA książkach. Podczas czytania nie wiedziałam, że ten trójkąt miłosny tam będzie, ale jednak nie wkurzyło mnie to, jak za każdym razem. Po prostu brnęłam dalej z fabułą, po cichu kibicując tej drugiej zielonookiej męskiej osobie w trójkącie, a kiedy tego pierwszego błękitnookiego miałam dosyć, to otrzymałam fabułę, która bardziej skupiała się na moim faworycie. Właśnie dlatego „Dotyk Julii“ spodobał mi się, chociaż miałam tutaj do czynienia z moim najbardziej nielubianym motywem książkowym.

 

9. Książka, którą polubiłam, chociaż nie czytam raczej takiego gatunku: „Biała gorączka“

Nie ciągnęło mnie jakoś specjalnie do reportaży, ale po trafieniu na „Białą gorączkę“ 
Jacka Hugo-Badera, zrozumiałam, że wcale te reportaże nie są takie złe...

 

10. Książka z mojego TBR'u, która może mnie zaskoczyć: „Sierota, bestia, szpieg“

Liczę na to, że wiele książek z mojego TBR'u mnie pozytywnie zaskoczy, wtym właśnie pozycja „Sierota, bestia, szpieg“ Matta Killeena. Ta pozycja opowiada o Żydówce Sarze, która na początku drugiej wojny światowej dostanie ofertę nie do odrzucenia - w zamian za szpiegowanie w elitarnej szkole niemieckiej, zostanie wywieziona z Niemiec.

września 01, 2020

Okrutna pieśń, czyli pierwsza lektura od V.E.Schwab - /recenzja książki/

Okrutna pieśń, czyli pierwsza lektura od V.E.Schwab - /recenzja książki/
 

Na mojej półce stały od jakiegoś czasu dwie książki autorki Victorii aka V.E. Schwab, a mianowicie „Vicious“ i „Okrutna pieśń“. Bardzo chciałam poznać tę autorkę, więc wybrałam na początek właśnie pierwszy tom dulogii Świata Verity, czyli „Okrutną pieśń“. Czy warto ją przeczytać i zacząć przygodę z książkami V.E. Schwab? Zapraszam na recenzję!

Mamy tutaj świat dystopijny i Miasto Prawdy, w którym znacznie ważną rolę odgrywają trzy rodzaje potworów: Corsaje, Sunaje i Malchaje. Przed jakimś czasem to miasto zostało podzielone na Południowe i Północne. Po każdej stronie rządzą zupełnie inni przywódcy różnymi sposobami. W jednym za bezpieczeństwo przed potworami można zapłacić, w drugim życie jest mniej bogatsze. Głównymi bohaterami są Kate Harker i August Flynn, potomkowie tych przywódców. Kate jest córką okrutnego przywódcy Harkera, który ma pod sobą dwa rodzaje potworów, którym cierpliwość się kończy i zaczynają się później buntować. August jest potworem, jednym z trzech jedynych Sunajów, którzy skradają duszę grzeszników poprzez muzykę. 

On jednak sam chciałby być człowiekiem, a Ona prawie tak okrutnym potworem jak jej ojciec.

Tych dwoje spotyka się w Akademii Colton, gdzie August musi ukrywać swoją tożsamość potwora, by być na blisku Kate, którą ewentualnie mogą Flynnowie wynegocjować z Harkerem, by utrzymać rozejm.

Książka ta jest z gatunku urban fantasy, z którym nie miałam jeszcze zupełnie do czynienia i muszę przyznać, że bardzo mi się spodobała. Jest to oryginalnie wykreowany dystopijny świat z ciekawą historią i potworami, z których mnie osobiście Sunajowie zaciekawili najbardziej. Bohaterowie nie są płytcy, książkę czyta się szybko i płynie się przez nią, tak jakbyśmy oglądali dobry serial. Szczerze, byłoby super coś takiego zobaczyć w serialowej produkcji. 

Autorka V.E. Schwab zaskoczyła mnie pozytywnie, polubiłam jej styl pisania, który bardzo dobrze przedstawiał nam emocje bohaterów i nie tylko. Jednak na początku można trochę się pogubić, bo informacje o tym świecie otrzymujemy dość sporadycznie, ale jak już to solidnie (np. lekcja historii). Ten świat mnie bardzo zainteresował, więc liczę na to, że więcej dowiem się w drugim tomie, po który jak najbardziej sięgnę.

Dla kogo ta książka? Dla wszystkich, którzy lubią gatunki young adult, urban fantasy osadzone w dystopijnym mrocznym świecie. Dla tych, którym nie przeszkadza parę scen z przemocą i głównie dla tych, którzy chcieliby zacząć czytać twórczość V.E. Schwab.


 

sierpnia 11, 2020

Emma. (2020) - recenzja filmu

Emma. (2020) - recenzja filmu

  Jakoś tak się złożyło, że zawsze oglądam ekranizacje powieści Jane Austen, a dopiero później je czytam. Z „Emmą“ próbowałam przełamać ten mój niechlubny zwyczaj, ale po przeczytaniu parę pierwszych rozdziałów zdecydowałam odłożyć lekturę na później, bo mnie za bardzo nie wciągnęła, a mój stosik książek do przeczytania stale rośnie, więc postanowiłam czytać coś innego. Jednak za jakiś czas skusiła mnie najnowsza adaptacja „Emmy“ do obejrzenia i właśnie o tej adaptacji chciałabym dzisiaj pogadać 😇.

  Na początek jednak parę słów, o czym „Emma“ opowiada: mamy tutaj główną bohaterkę Emmę Woodhouse, która mieszka sama razem ze swoim ojcem, która w wolnych chwilach bawi się w swatkę. Po udanym zeswatanym zamążpójściu jej koleżanki, Emma zaczyna się nudzić. To się jednak zmienia, kiedy poznaje Harriet Smith, biedną dziewczynę z sierocińca, z którą się zaprzyjaźnia i postanawia ją też w najbliższej okazji zeswatać, nie dbając na rady kogokolwiek. Sama historia jest przeplatana wieloma pomyłkami głównych bohaterów i pozwala z satyrycznego punktu widzenia poznać środowisko i poglądy społeczeństwa i czasy, w których tworzyła i żyła sama Jane Austen.

Nietradycjnie tradycyjne podejście do ekranizacji

 Wiele zostało tradycyjnych adaptacji „Emmy“ zekranizowanych, dlaczego więc robić następne? Takie pytanie chyba każdy z nas zadaje, kiedy sprawdza premiery kinowe adaptacji światowie znanych książek, które nie wyglądają, żeby przyniosły coś nowego. Jednak pomimo tego, że film „Emma.“ nie jest pierwszą ani ostatnią adaptacją tego popularnego dzieła Jane Austen, to można tutaj zauważyć, czy chociaż mieć poczucie tej nietradycyjności, w tradycyjnym dziele. Sami aktorzy wyglądają naturalnie, nie zobaczycie tutaj aktorek z kafelkami makijażu, tak logicznie nieprawdziwym w epoce austenowskiej. Muzyka też zaskakuje, bo pełno tutaj utworów a ccapella, które oddają typowy klimat ówczesnej epoki, a występy muzyczne w filmie naprawdę wykonywali aktorzy.

 Obsada aktorska została bardzo dobrze dobrana, bo potrafimy nie tylko wyczuć chemię między głównymi bohaterami, ale pozostali aktorzy świetnie się spisali w własnym portretowaniu bohaterów. Aktorka, która zagrała tytułową Emmę, Anya Taylor-Joy udowodniła, że jeszcze o niej w filmowej przyszłości usłyszymy, a Bill Nighy w roli ojca Emmy zaskoczy nie jednego widza, znającego go tylko z takich filmów typu „Love Actually“

Dla kogo ten film?

Zdecydowanie dla wszystkich fanów Jane Austen. Pomimo tych wiele ekranizacji powieści Austen, ta będzie należała do moich ulubionych. Nie jest to jakieś wybitnie hollywoodzkie kino, ale świeżo satyryczno-komicznie przedstawiona powieść właśnie tej autorki. Myślę, że „Emma“ jako debiut reżyserski Autumn de Wilde się udał i zachęcam zapoznaniem się z nim, nie tylko fanów, ale także dla tych, którzy chcieliby obejrzeć coś świeżego, a zarazem znajomego o czasach Jane Austen. 

 

 

A Wy widzieliście już nową „Emmę“? Co o niej sądzicie? Chętnie zapoznam się z różnymi opiniami w komentarzach! Ja osobiście się w bliskiej przyszłości wezmę za rozpoczętą lekturę „Emmy“ i później porównam z filmem.

sierpnia 04, 2020

To sum up #3 , czyli podsumowanie maja i czerwca 2020

To sum up #3 , czyli podsumowanie maja i czerwca 2020



Tak, wiem, że już koniec lipca a zaczął sierpień, a ja tutaj przychodzę dopiero z podsumowaniem maja i czerwca, ale jak to się mówi: „Lepiej późno niż wcale“.

Muzyka

Pewnego razu na youtubie znalazłam grupę muzyczną Sleeping at Last. Chociaż nigdy za bardzo nie lubiłam takich wolnych i trochę smutnych w brzmieniu utworów, to z czasem mój gust muzyczny się zmienił i dużo takiej muzyki teraz słucham. Sleeping at Last tworzą dobrą muzykę i tym, którzy lubią taką trochę slow muzykę i polecam także przesłuchanie ich coverów znanych piosenek.Jednak nie znam całej ich twórczości, ponieważ przesłuchałam tylko parę utworków, ale mogę Wam ją polecić.





Potem spodobały mi się dwa z najnowszych utworów Parova Stelara, single „In My Bones“ Ray'a Daltona, „Whiskey Tango“ Jack'a Savorettigo, „Watching You Walk Away“ Stephena Putha i Let's Face The Music And Dance w wykonaniu Robbie'go Williamsa. Polubiłam też narazie parę utworów Emmy the Great, a to za sprawą filmu „Austenland“, który jest taką trochę parodią „Dumy i uprzedzenia“, ale w żaden sposób ją nie obraża, chodzi tylko o to, że główna bohaterka ma obsesję na punkcie DiU, więc wyjeżdża na wakacje do takiego miejsca, gdzie wczasowicze mogą się poczuć przez chwilę jak w epoce Jane Austen. Jest to taka komedyjka romantyczna, więc idealna na jakiś sobotni wieczór...














 

Filmy i seriale

W maju udało mi się obejrzeć „Jurassic World“, bo jakoś tak zatęskniłam za czasami, gdy interesowałam się dinozaurami (tak były takie czasy) i oglądałam 2 sezony starego serialu „Primeval“, który polecam, ale należy go oglądać trochę z rezerwą, ponieważ te efekty specjalne jeszcze nie były jak teraz, ale myślę, że wyszło im w sumie nieźle.




Później zaszalałam i obejrzałam film  „Suicide squad“ i rzeczywiście nie jest to wybitny film, ale raz obejrzeć dla rozrywki - czemu nie?
Fajnym filmem, który polecam na raz a może na dwa jest też „Berek“, komedia o grupie starych przyjaciół, którzy nawet będąc dorosłymi mężczyznami, grają przez jeden miesiąc każdego roku zabawę w berka i naprawdę komediowe było śledzenie, jak daleko mogą się posunąć, byle oddać berka.



No nie mogło zabraknąć jakieś komedyjki romantycznej a mowa tu o „Austenland“, dopiero obejrzanym przez mnie „The Proposal“ i urocze „Life as we know it“. Zaczęłam także odświeżać sobie serię Harry'ego Pottera i zdążyłam obejrzeć drugą część w oryginale. Uzupełniłam też swoje marvelowskie resty i obejrzałam „Spiderman: Far From Home“ oraz „Thor: Ragnarok“ i te produkcje są jedne z tych najlepszych filmów marvelowskich.



A na sam koniec skusił mnie „Aquaman“, którego świat bardzo mi się spodobał (królewsto i naród podwodny - Atlanie, władca oceanu - dla mnie spełnienie marzeń), ale jednak za dużo tam było tych efektów specjalnych (np. podczas tej wojny podwodnej). Wiem, jak inaczej pokazać sceny pod wodą, kiedy główni bohaterowie mówią pod wodą, ale jednak czasami mniej znaczy więcej.



W serialowym świecie odwiedziłam Nowy jork, by kontynuować „Gossip girl“, ale zarazem byłam w Mystic Falls, gdzie śledziłam poczynania najmłodszej z Mikaelsonów - Hope w „Legacies“.

Książki

Całkiem mało tych książek przeczytałam, przyznaję, ale nie miałam za dużo czasu no i do tego zastój czytelniczy był ogromny, więc na razie tylko tyle:
  • S.T.A.G.S. - M.A. Bennet (recenzja na blogu pojawi się niebawem)
  • Siedem mężów Evelyn Hugo - Taylor Jenkins Reid
  • Będzie bolało - Adam Kay
  • Może tym razem - Kasie West
Jeżeli chcecie poznać więcej co myślę o pozostałych trzech, to zapraszam na post „Miniksiążkowe recenzje“ .


Copyright © 2016 Popkulturalna Sydney , Blogger