lipca 21, 2020

Crash Landing On You - recenzja, czyli moje pierwsze spotkanie z k-dramą




 Nigdy bym niepomyślała, że jeden koreański serial stanie się moim najbardziej ulubionym ze wszystkich, których kiedykolwiek widziałam. Tak się właśnie stało z k-dramą „Crash Landing On You“, którą obejrzałam niedawno. Chciałam sobie zrobić przerwę od skandali i intryg Nowego Jorku z „Gossip girl“ i pomyślałam, widząc CLOY w mojej liście netflixa, że obejrzę sobie, by się trochę oderwać i zrelaksować. W ogóle nie oczekiwałam czegoś tak pięknego i przyjemnego w oglądaniu.
Nigdy nie byłam zainteresowana koreańską popkulturą, nie ciągnęło mnie obejrzeć k-dramy, posłuchać k-pop i tak dalej... Ale po przeczytaniu posta na blogu gosiarella.pl , w którym dowiedziałam się o tym serialu, postanowiłam dorzucić go na moją listę do obejrzenia w przyszłości. Tak się złożyło, że akurat teraz obejrzałam i po prostu nie mogę się zainteresować w ten moment czymś innym. Dlaczego warto obejrzeć? Zapraszam do czytania.

O czym opowiada?

Serial opowiada nam co prawda bardzo nieprawdopodobną historię,bo o Yoon Se-ri bogatej właścicielce firmy Seri's Choice z Korei Południowej, która testując nową firmową odzież do ekstremalnych sportów podczas lotu paralotnią, ląduje w Korei Północnej, gdzie znajduje ją kapitan kampanii wojskowej  Ri Jeong Hyeok i postanawia ją ukryć. Jak się chyba domyślacie, między nimi zacznie się powoli rodzić uczucie.
Na początku myślałam, że będzie to jakiś melodramatyczny romans, za bardzo nic nie wznoszący do życia i podobny do wszystkich innych, które już gdzieś widzieliśmy. Otóż, myliłam się! Oprócz oczywiście delikatnego romansu między dwójką głównych bohaterów, znajdziemy tutaj wiele innych wątków pobocznych, w tym np. problematyczne stosunki rodzinne, originalne przedstawienie postaci głównych i pobocznych, mnóstwo akcji, plot twisty, momenty, które wzruszają i śmieszą i wiele innych...


Bohaterowie

Jak już wspominałam, twórcy oryginalnie nakreślili bohaterów głównych, jak i pobocznych, warto wspomnieć też imponujący rozwój postaci w trakcie całego serialu.
Główna bohaterka Se-ri, zmienia się po wypadku, po którym ląduje w zupełnie różnym miejscu do tego w jakim była przyzwyczajona żyć, na trochę inną osobę, którą ukrywała głęboko pod przykrywką ostrej szefowej. Kiedy trafia do Korei Północnej, stara się najpierw ukrywać a potem wpasować się w ten całkiem inny świat, doprowadzając czasami do groteskowych scen, a czasami do nawet wzruszających. Jest po prostu ludzka i chyba każda z nas zachowałaby się podobnie w takich sytuacjach. Próbuje rozgryźć kapitana Ri, który nie jest za bardzo otwartym gościem, ale na którego można polegać w każdej sytuacji. Jednak poznając trochę z jego przeszłości, zrozumiemy dlaczego tak zamknął się w sobie, a aż za pomocą Se-ri zaczyna czerpać radość z chwil i swojej dawnej pasji.
Ich droga, na której powoli rodzi się uczucie między nimi jest niesamowicie nakreślona. Zupełnie coś innego niż zachodnie produkcje, na które byłam przyzwyczajona. Mogę z resztą stwierdzić, że wyszło nawet lepiej i nie mogłam się napatrzyć tych śmiesznych, ale zarazem i wzruszających momentów głównej pary.
Poznajemy również kilka żołnierzy, którzy nie uważając, doprowadzili do tego, że Se-ri trafiła przed dom kapitana. Ci żołnierze rozbawiali mnie za każdym razem do łez i swoją różnością charakterów dodawali całej w zasadzie smutnej historii humor zawsze tam, kiedy już nam go zaczyna brakować. Jeszcze śmieszniejsze jest to, że jeden z tych żołnierzy ogląda potajemnie południowokoreańskie seriale i na podstawie nich tłumaczy reszcie załogi, co właśnie miała Se-ri na myśli, doprowadzając tym do różnych śmiesznych momentów. I ta opiekuńczość wobec Se-ri zarazem jak kapitana Ri, tak i tej przezabawnej grupy żołnierzy nie znała granic.


Jeszcze warto wspomnieć inne poboczne postacie, w tym grupę kobiet z osiedla północnokoreańskiego, gdzie trafiła Se-ri, ukrywającego się oszusta z Korei Południowej i wiele innych.
Oprócz głównej pary mamy tutaj i parę poboczną, która nie mniej wzrusza i sprawia, że im kibicujemy aż do samego końca.
Polubiłam ich wszystkich.

Kontrast między Koreami

Jak już z fabuły wynika, możemy się spodziewać tutaj znacznego kontrastu między Koreą Południową i Koreą Północną. I rzeczywiście go dostajemy.
Podczas oglądania, narzucanych różnic pomiędzy tymi dwoma państwami jest mnóstwo, począwszy od akcentu, przechodząc przez różnice w codziennym życiu i kończąc na ustroju państwa. Sama nie potrafię powiedzieć, czy rzeczywiście twórcy nakreślili rzeczywisty wizerunek Korei Północnej, ponieważ osobiście wiem o tym państwie tylko kilka rzeczy, ale czytałam, że bardzo dobrze przedstawili nam zwyczaje i stroje mieszkańców. Aktorzy nawet nauczyli się akcentu północnokoreańskiego, który jednak się różni od tego południowego, co rzeczywiście dodało świeżości do produkcji.
Na początku każdego odcinka mamy krótką notkę, że wszystkie organizacje, wydarzenia i postacie są fikcyjne, więc nie możemy brać tej dramy jako zupełne odzwierciedlenie Korei Północnej, ale myślę, że jednak na podstawie tego, co czytałam i oglądałam, że twórcy podeszli do tego tematu na podstawie zeznań i opowiadań zbiegów północnokoreańskich, więc podstawowy zarys na pewno jest prawdziwy.
Podobało mi się, że chociaż stosunki między tymi państwami są wrogie, to nie znajdziemy tutaj Koreę Północną przedstawioną jak  „najgorsze z najgorszych“, ale pokazana została i z tej dobrej strony, gdzie głównie mieszkańcy wioski i ich życia skradają całą uwagę widza i powodują, że ich zaczynamy lubić i im kibicować.



Magia historii

Bardzo się zakochałam w historii, opowiedzianej właśnie przez ten serial. Od początku aż do samego końca trzyma nas, że musimy oglądać dalej. Historia miłosna  głównych bohaterów jest tak pięknie opowiedziana, ponieważ nie jest oparta na jakiejś toksycznej podstawie ani podobna do „Romea i Julii“, jak by się mogło na początku wydawać. Mamy tutaj powoli budujące się uczucie, oparte na zaufaniu i poświęceniu, doprawione często wspominanym przeznaczeniem. Szalenie mi się spodobały flashbacki z przeszłości bohaterów, którzy już wiele razy się spotkali w najbardziej emocjonalnych własnych momentach, w ogóle o tym nie wiedząc. Tyle przezabawnych scen z drużyną żołnierzy, grupy kobiet z osiedla i drugoplanową parą - dopełniają historię tyloma niezapomnianymi momentami zaraz obok tych z głównymi bohaterami. Już dużo obejrzałam romantycznych komedii, seriali i innych filmów, ale z czymś takim jeszcze się nie spotkałam. Zdecydowanie najbardziej magiczna historia, jaką widziałam lub czytałam.
Opowieść dopełniają flashbacki i epilogi, które możemy zobaczyć po lub przed napisami końcowymi, więc polecam oglądać odcinki aż do samego końca. Dzięki tym epilogom możemy zrozumieć dlaczego coś się wydarzyło właśnie tak, a nie inaczej lub możemy widzieć  te same sceny z różnych punktów widzenia, patrząc np. z perspektywy innych postaci.

Moje wrażenia i dlaczego warto oglądać

Po pierwsze oprócz niebanalnej historii miłosnej, możemy tutaj znaleźć wiele innych wątków pobocznych, charakteryzujących wiele postaci i środowisk, w których żyją, a nawet kilka scen akcji. Mamy tutaj obraz Korei Północnej trochę wymyślonej, ale opartej na prawdziwych zeznaniach innych ludzi, którzy stamtąd pochodzą. Dzienne rutyny mieszkańców Korei Północnej i Południowej są przedstawione w zabawny sposób licznych przeżyć postaci pierwszoplanowych jak i drugoplanowych.
Przepięknych lokacji także nie brak, nie tylko tych ze Szwajcarii, które sprawiają, że aż chciałoby się tam zaraz pojechać.


Do tego bardzo przyjemna ścieżka dźwiękowa, która czasami działa jak dodatkowy wyciskacz łez, aktywujący się w przypadku niepowodzenia tego pierwszego w formie scen.
Trzeba wspomnieć o genialnie zagranych rolach przez aktorów pierwszoplanowych i drugoplanowych. Hyun Bin i Son Ye-jin tworzą razem niesamowitą chemię między głównymi bohaterami, którą nie tak łatwo spotkać w innych produkcjach.
Czy trzeba wyliczać dalej?


Ja sama po obejrzeniu tej dramy miałam takiego kaca, że zdecydowałam się na natychmiastowy rewatch. Bardzo polecam wszystkim, którzy chcieliby obejrzeć coś innego od tych zachodnich produkcji, coś wzruszającego, ale zarazem z dużą dawką humoru. Polecam także dla tych, którzy jak ja, nie oglądali nigdy żadnej k-dramy lub innego koreańskiego serialu - CLOY jak najbardziej zachęci do oglądania i zapoznania się z popkulturą koreańską.

P.S. Dorzucam dwa utworki, które najbardziej mi się spodobały z całego soundtracku, ale polecam przesłuchać całego, ponieważ zdecydowanie warto posłuchać takie soundtrackowe muzyczne perełki.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Popkulturalna Sydney , Blogger