czerwca 20, 2021

Wyznania gejszy - Arthur Golden /recenzja książki/

Wyznania gejszy - Arthur Golden /recenzja książki/

Kiedy byłam na wakacjach w Grecji, to w biblioteczce w lobby hotelu przykuła moją uwagę właśnie ta książka. Historię Wyznań gejszy znałam w tym czasie tylko z filmu o tej samej nazwie, więc trochę mnie zaskoczyło, że jest nawet książka, na podstawie której nakręcono ten całkiem znany i piękny film. Hotelowy egzemplarz Wyznań gejszy zaskakująco nie był napisany po grecku, ale chyba po rumuńsku lub w języku tureckim - tego niestety już tak dobrze nie pamiętam. Pamiętam jednak, że od tego czasu chciałam przeczytać tę książkę, a po zaopatrzeniu się we własny egzemplarz przeczytałam i zapraszam do poznania mojej recenzji i wrażeń.

Wyznania gejszy snują opowieść o Sayuri, która kiedyś tak naprawdę nazywała się Chiyo i mieszkała w małej rybackiej wiosce. Po zabraniu i sprzedaniu Chiyo i jej starszej siostry z wioski do Kioto, siostry zostają rozdzielone, a Chiyo trafia do okiya, czyli domu gejsz, gdzie najpierw pełni funkcję służącej, ale później sama zaczyna się uczyć bycia gejszą. Poznajemy nie tylko świat gejsz od podszewki, razem z małą Chiyo i potem dojrzałą Sayuri, ale także i dawne Kioto, przed i powojenną Japonię. Główną rolę także gra tutaj miłość, zdrada, uwodzenie, przyjaźń, wojna i wiele innych motywów.

Oprócz Sayuri, która sama opowiada nam swoją historię, mamy tutaj wiele innych postaci, które przewijają się przez calą powieść. Warto wspomnieć tutaj Mamehę, czyli przewodniczkę Sayuri na jej drodze do bycia gejszą czy złośliwą Hatsumomo, wieczną rywalkę Mamehy i Sayuri, która ciągle dokucza głównej bohaterce, czym zmusza Mamehę do planowania intryg i do zrobienia z Sayuri najlepszą gejszę w Gion.

Nie mogę tutaj ominąć ważną postać, która co prawda pojawia się raczej sporadycznie, ale dla Sayuri jest najważniejszą osobą w jej życiu. Mowa tutaj o Prezesie, dzięki któremu w przeszłości załamana Sayuri odzyskała nadzieję i wybrała drogę do spełnienia jej marzenia, czyli bycia gejszą. Dzięki Prezesowi, będącym stale w jej myśli, Sayuri znosi złośliwości Hatsumomo i inne przykre rzeczy w jej życiu. 

Bardzo mi się spodobała ta opowieść i będę na pewno wracać do Kioto, by towarzyszyć Sayuri na jej drodze do bycia gejszą. Samą książkę bardzo szybko się czyta, a całe tło, jak historyczne czy społeczne jest całkiem dobrze przedstawione. Historia jest opowiadana tak jakby wydarzyła się naprawdę. Chociaż Wyznania gejszy są fikcją, to jednak autor wzorował swoją opowieść na wyznaniach prawdziwej gejszy Mineko Iwasaki oraz korzystał z wiele wiarygodnych źródeł. 

Polecam tę powieść nie tylko zainteresowanym Japonią, ale także i tym co lubią czytać powieści obyczajowe z wątkami, które wymieniałam już powyżej. Raczej nie polecałabym tej książki młodszym czytelnikom, ponieważ do tej historii trzeba jednak trochę dojrzeć. Tak samo film, moim zdaniem całkiem wierna adaptacja tej książki, polecam obejrzeć. Jest to naprawdę perełka kinematograficzna, a soundtrack jest bardzo klimatyczny i piękny.

Więcej rozpisywać się nie będę i jeszcze raz polecam tę piękną historię, czy to obejrzeć, czy przeczytać. Moim zdaniem naprawdę warto.

P.S. podrzucam tradycyjnie utwór, który możecie słuchać do czytania recenzji i nie tylko.


 

marca 21, 2021

Konfrontacja TBRowa, czyli wszystkie książki, które nie zdążyłam przęczytać w 2020 roku

Konfrontacja TBRowa, czyli wszystkie książki, które nie zdążyłam przęczytać w 2020 roku


 

 Chyba z rok temu wtawiłam na bloga mój TBR na 2020 rok i myślałam, że wszystkie lub większość książek zdążę przeczytać, no ale jak już to bywa... Nie wyrobiłam się 😂. Ale myślę, że warto zrobić taki update książkowy. Dzisiaj będę wspominała na te przeczytane książki, planowała następny luźny TBR (czyli to, co chciałabym przeczytać) oraz będę wyrzucała niektóre pozycje, które nie za bardzo mnie już interesują.

Zapraszam na moją spowiedź książkową:

Z pierwszej ósemki przeczytałam całkiem sporo książek, bo aż 5, a w tym roku 1. W 2020 roku udało mi się przeczytać STAGS, Vicious, Może tym razem, Będzie bolało i Siedmiu mężów Evelyn Hugo.

Zdecydowanie najlepsze z tej piątki jest Vicious, które mi się bardzo spodobało, a zaraz obok Będzie bolało, bo właśnie dzięki tej książce teraz chcę sięgać po więcej medycznych i okołomedycznych książek. Może tym razem to bardzo fajna młodzieżówka Kasie West, a kiedy będę chciała przeczytać coś lekkiego, to zdecydowanie będę sięgała po tę autorkę - Wam też ją zresztą bardzo polecam. Trochę słabiej wypadło STAGS i Siedmiu mężów Evelyn Hugo. U obydwóch miałam duże oczekiwania, głównie u tej drugiej pozycji. Niestety zawiodłam się bardzo u Siedmiu mężach Evelyn Hugo, a u STAGS trochę mniej. 

Jeśli chcecie bardziej poznać moją opinię o tych pozycjach, to zapraszam na: Mini-książkowe recenzje

A o Mrocznych dziejach Elizabeth Frankenstein też jest osobny post, więc zapraszam tutaj: recenzja książki . 

Co do Błękitu i Pocałunków w Nowym Jorku - tę pierwszą bardzo chciałabym przeczytać, lecz tę drugą chyba już trochę mniej.

 

Tutaj trochę biednie to wygląda, bo zdążyłam tylko przeczytać Okrutną pieśń i Blisko ciebie. Obie mi się bardzo spodobały, a co do reszty... Jestem w połowie Zorzy Polarnej, o której pojawi się osobny post, a po Z ręką na pulsie chciałabym sięgnąć jeszcze w tym miesiącu. Kiedyś na pewno sięgnę po Zafóna, ale po The Resolutions już chyba nie.

A tutaj możecie znaleźć moją recenzję Okrutnej pieśni recenzja Okrutnej pieśni Schwab .


 Tutaj z kolei udało mi się przeczytać 4 książki: Trzy kroki od siebie, Sierota Bestia Szpieg, Samarytanin i Wiecznie żywy. Wszystkie były całkiem spoko - na Trzy kroki od siebie, Sierotę Bestię Szpiega oraz Wiecznie żywego będę bardzo miło wspominać, a będę się zabierała na pewno  za następne tomy. Samarytanin nieco mnie rozczarował, zdecydowanie bardziej polecam film na Netflixie, ale ogólnie książka nie jest zła, (ale było tam parę za-dramatycznych rzeczy) więc możecie po nią sięgnąć. 

Więcej o Trzech krokach od siebie : recenzja książki i filmu  a tutaj o pozostałych książkach: Mini-książkowe recenzje 2 .

Za Czerwoną królowę bardzo chciałabym się zabrać, tak samo jak za Małe kobietki. Instytut już mnie tak nie przyciąga jak kiedyś, ale jeszcze go zupełnie nie skreślam. To samo niestety nie mogę powiedzieć o Geekerelli. To nie tak, że mi się ta historia lub książka  niepodoba. Wręcz przeciwnie, bohaterowie i całe to sci-fi universum filmowe w tej serii jest bardzo fajnie wykreowane. Dlaczego więc Geekerella to mój DNF (did not finish)? Po pierwsze, już kiedyś czytałam bardzo, ale to bardzo podobną lekturę, a mowa tutaj o Cinder i Ella, która mi się kiedyś bardzo spodobała. Niestety myślałam, że skoro lubię taką historię, to inną, podobną szybko przeczytam. U mnie to tak chyba nie działa. Drugi powód to taki, że być może już takich historii się przejadłam. Może będąc młodszą, to przeczytałabym na raz, bez żadnych męk tę książkę. Teraz niestety nie skończę tej lektury. Być może retellingi kopciuszka już mi się też przejadły, więc teraz omijam takie książki ogromnym łukiem .

A jak tam u Was TBRy? Trzymacie się tych list, czy wolicie spontanicznie sięgać po książki? Macie podobne opinie do tych książek lub inne? Dajcie znać w komentarzach 😊

 

 

 


marca 15, 2021

The Beauty Inside - recenzja filmu koreańskiego #2

The Beauty Inside - recenzja filmu koreańskiego #2

 


Nie tak całkiem dawno obejrzałam piękny koreański film, po którym się nie spodziewałam, że aż tak mi się spodoba. Ja jednak mam już takie doświadczenie z koreańskimi produkcjami, więc jakby się na tym tak zastanowić, to wcale się nie dziwę. Mowa tutaj o filmie The Beauty Inside z roku 2015, który fabułą jest całkiem podobny do książki pt. Każdego dnia (wpominam o książce, chociaż film też jest, ale ja go uznaję tylko jako nieudaną i marną próbę zekranizowania takiej fajnej powieści - ale o tym może kiedy indziej). Jasne, dostajemy tutaj podobną historię i bohaterów, schematów może nie brak, ale otrzymujemy zarówno coś znanego, jak i świeżego z niepowtarzalnym klimatem, który potrafią tylko azjatyckie produkcje.

Fabuła

The Beauty Inside opowiada historię o młodym mężczyźnie, który każdego dnia budzi się w innym ciele (które do nikogo nie należy). Zaczęło się mu to dziać, kiedy był jeszcze nastolatkiem i od tej pory żyje w swoim mieszkaniu pełnym butów, akcesorii i ubrań przeróżnej wielkości i przynależności do płci. Z czasem przyzwyczaił się do swojego nietypowego trybu życia, o którym wie tylko jego matka i najbliższy przyjaciel, z którym prowadzi firmę meblarską. Jego hobby jest właśnie własnoręczne produkowanie i projektowanie mebli, które cieszą się wielkim zainteresowaniem wśród kupujących. Pewnego dnia, główny bohater Woo-jin, spotyka młodą kobietę E-soo, w której się zakochuje.

To taka wstępna fabuła, bo nic wam nie chcę wiącej zdradzać. Sama wiedziałam o fabule nawet mniej niż tyle i zaskoczyłam się wiele razy, więc im mniej się zna fabułę, tym lepiej się można bawić przy nie tylko tym filmie. A chociaż sama fabuła nie jest skomplikowana, nie ma tutaj dynamicznej akcji, to przez film się płynie, bardziej poznawając głównych bohaterów.

Korean Movie 뷰티 인사이드 (The Beauty Inside, 2015) 하이라이트 영상 (Highlight Video)

Moje wrażenia

Powiem tak, przed oglądaniem nie nastawiałam się na nic zaskakującego, nowego, a jednak ten film niejednokrotnie mnie przyjemnie zaskoczył. Postać Woo-jina jest bardzo interesująca i różnorodna, w szczególności dlatego, że jest portretowana przez wielu aktorów, a jednak wszyscy mają to coś, co jest wspólne i pozwalają nie zapominać, kim jest Woo-jin. Właśnie dla niektórych może być bardzo przyjemna niespodzianka, spotkać w tym filmie swojego ulubionego aktora, bo tych gwiazd jest tutaj więcej, w tym i moi ulubieni aktorzy. Bardzo mi się spodobała relacja Woo-jina z E-soo, była realnie i pięknie przedstawiona, a sama postać E-soo też jest interesująca. Całe to tło meblarstwa też było dla mnie nowością, bo jeszcze w żadny filmie nie spotkałam sią z tym motywem. Tradycyjnie znajdziemy tutaj sceny, które wzruszają, jak i te, które śmieszą.

Porównując The Beauty Inside do historii bardzo podobnej, do Każdego dnia, niektórzy mogliby powiedzieć, przecież „to o tym samym“, ja jednak się nie zgadzam. Chociaż historia jest prawie taka sama, bo o tej samej tematyce, jednak cały film, klimat a nawet fabuła jest inna, moim zdaniem nawet piękniejsza. Tak jak książkę Każdego dnia uwielbiam, tak pokochałam The Beauty Inside. 

Dlaczego warto oglądać?

Klimat i dobrze znana historia, z jednak innym podejściem, który powiewa świeżością, to nie jedyne zalety tego filmu. Obsada - cud, muzyka - miód. Podejście realne do problemu Woo-jina, też na plus. Jest tutaj poruszony ciekawy temat meblarstwa, a humoru też nie brakuje. Moim zdaniem ten film nie jest żadnym wielkim wyciskaczem łez, ale oczywiście zdarzyły się tutaj smutne momenty.

Zapraszam śmiało do oglądania! Jeżeli lubicie filmy z wątkiem romantycznym i trochę fantastycznym to polecam, a miłośnikom azjatyckiego kina szczególnie! Świetna pozycja dla każdego, kto potrzebuje chwilę relaksu i chce poznać piękną historię!

Jeśli obsada aktorska i inne moje rozważania jeszcze Was nie przekonały, to warto wspomnieć o motywie pewnej podróży, która zdecydowanie mnie najbardziej zaskoczyła, a Yoo Yeon Seok w końcówce filmu to już po prostu wisieńka na tym pysznym filmowym torcie.

The Beauty Inside' Review: A South Korean Remake - Variety

 

Zakochałam się, tak jak nasi główni bohaterowie w  piosence „Amapola“, którą mocno polecam posłuchać, a podrzucam już tradycyjnie jak tę, tak i inną piosenkę przewodnią tego filmu.

 



A Wy już oglądaliście jakikolwiek azjatycki film?  Lubicie motyw przewodni tego filmu np. w książce „Każdego dnia“?



marca 07, 2021

Mroczne dzieje Elizabeth Frankenstein - Kierstin White /recenzja książki/

Mroczne dzieje Elizabeth Frankenstein - Kierstin White /recenzja książki/


Na pewno słyszał już każdy z was o potworze Frankensteinie. Jak czytając książki z tym popularnym motywem, tak oglądając filmy, seriale na podstawie powieści Mary Shelley. Ja jednak dzsisiaj nie o tej powieści będę opowiadała, ale o retellingu Kierstin White, czyli o Mrocznych dziejach Elizabeth Frankenstein. Sama bardzo uwielbiam czytać retellingi, jednak nie zawsze trafiam na te bardzo dobre. 

O dziwo to Frankenstein ani Viktor Frankenstein nie są głównymi bohaterami, ale jak po samej nazwie wskazuje, główną bohaterką jest niejaka Elizabeth Lavenza, która już od dziecka spędza czas z młodym Victorem Frankensteinem, bardzo osobliwym dzieckiem, z którym najlepiej rozumie się właśnie tylko ona. Dzięki przyjaźni i opieką nad Victorem, Elizabeth zapewnia sobie stałe miejsce u zamożnej rodziny Frankensteinów. Jednak kilkanaście lat później, po długiej nieobecności Victora, który wyjechał na studia, Elizabeth razem z guwernantką i przyjaciółką Justine wyruszają go znaleźć. Jednak to, w jakim stanie znajdzie go i gdzie, Elizabeth nie będzie miała najmniejszego pojęcia... 

To by była taka wstępna fabuła, bo nie powinnam chyba zdradzać dalej, więc teraz krótko o głównej bohaterce. Tytułowa Elizabeth jest całkiem ciekawą bohaterką. Nie tylko z Victorem, ale i sama wymyśla liczne intrygi, przybierając twarzy niewiniątka lub słodką naiwnością karmi swoje otoczenie, które nie ma pojęcia, co tak naprawdę planuje ta dziewczyna. Jej kroki są przemyślane i jej działania, z początku na ochronę Victora, są zawsze na miejscu. Sprawia wrażenie, że potrafi przewidzieć wszystko, jednak ku końcu dowiadujemy się, że jednak nie jest w stanie wszystkiego przewidzieć. Ogólnie jest silną młodą kobietą, która nie daje innym pomiatać sobą, a swoją przyjaciółkę Justine, biedną, ale dobrą dziewczynę, ratuje z domowej przemocy.

Victor Frankenstein jest tutaj przedstawiony jako młody mężczyzna, całkowicie poświęcony swoim badaniom i eksperymentom, który tak przywyknął i przylgnął do Elizabeth, że nie wyobraża sobie życia bez niej. Dlatego właśnie pracuje nad potworem Frankensteinem. Z początku wyglądał na całkiem osobliwego bohatera, który mnie bardzo ciekawił, jednak czytając dalej, coraz bardziej go nie lubiłam. Zawsze traktował Elizabeth jako rzecz, która jest jego, która należy tylko do niego. Pominę teraz te wszystkie rzeczy, co zrobił innym, których Elizabeth kochała.

Tych, którzy czekają i liczą na samego potwora Frankensteina, muszę zawieźć, bo w książce jest o nim stosunkowo mało, ale jak już jest, to przedstawiony w ten dobry sposób, jako myślącą osobę, która nie jest tak dokońca winną poczynaniom prawdziwego potwora - jego stwórcę, ale o tym przekonacie się sami czytając tę książkę. Tak właśnie moim zdaniem, miałby być przedstawiony Frankenstein.

Powracając do samej książki, to czyta się całkiem dobrze, chociaż początek był dla mnie bardzo ociężały. mam wrażenie, że 1/3 książki nic się nie działo, chociaż otrzymujemy charakterystykę postaci i wiele retrospekcji z życia Elizabeth. Uwiebiam retrospekcje z życia bohaterów, jednak tutaj chciałam je ominąć, przynajmniej w pierwszej części, bo im dalej w las, tym lepiej. W połowie to dopiero zaczyna się dziać, akcja nie mknie zabójczo naprzód, ale czytanie samo przyspiesza i właśnie dopiero wtedy wciągnęłam się. Mamy tutaj podróże, śmierci w tajemniczych okolicznościach, zagadki no i z niecierpliwością czekamy na rozwiązanie wojny życia ze śmiercią.

Ja jeszcze nie czytałam książki, originału od Mary Shelley, ale ta lektura mnie całkiem zachęciła, by sięgnąć po pierwowzór tej historii. 

A same Mroczne dzieje Elizabeth Frankenstein mogę Wam polecić, bo pomimo trochę nudnego rozjazdu tej historii, ta książka zaskoczyła mnie nie jeden raz. Silna główna bohaterka, mroczny klimat.. to same zalety tej pozycji, więc jeżeli lubicie takie motywy, to zachęcam do przeczytania tej powieści.

lutego 28, 2021

Korean Lifestyle Book - /recenzja książki/

Korean Lifestyle Book - /recenzja książki/



Już od nie tak dawna interesuję się Koreą Południową, a dzięki mojej fascynacji tym krajem, kupiłam i przeczytałam książkę „Korean Lifestyle Book“. Dowiedziałam się mnóstwo ciekawostek, jak popkulturalnych, tak dotyczących tradycji i wystroju wnętrz. Warto sięgać po tę pozycję? Zapraszam na recenzję!

Kiedy po raz pierwszy wzięłam do rąk Koren Lifestyle Book, to moją uwagę przykuła nie okładka, ale samo wnętrze książki. Sama okładka może wydawać się z początku jako niepozorna, ale wciąż estetyczna. Jednak środek wypełniają bardzo ładne fotografie i minimalistyczny, ale stylowy design. Co mnie trochę zaskoczyło, było stwierdzenie, że książka ma zaledwie 130 stron!! To mnie trochę zasmuciło, bo liczyłam, że będzie mieć chociażby tych 250. Moim zdaniem jest to minus, bo ja, jako ktoś, kto bardzo się zainteresował Koreą i chce poznać wszystkie ciekawostki, zwyczaje i kulturę tego kraju, otrzymuje tylko krótką książeczkę. Z drugiej strony, jest to zachęta dla tych, co raczej nie sięgają po książki, a chcieliby się dowiedzieć czegoś na temat Korei.

Chociaż książka jest taka krótka, to możemy tutaj znaleźć wiele ciekawostek. Książka podzielona jest na rozdziały dotyczące K-popu, K-beauty, koreańskiego jedzenia, filmów i seriali oraz wyposażenia wnętrz. Sama znalazłam tutaj sporo nowych dla mnie rzeczy. Znalazłam też wyjaśnienia dotyczących zwrotów i zachowania Koreańczyków, chociażby przy stole. Dzięki rozdziałowi, poświęconymu koreańskiemu jedzeniu, teraz jestem w stanie rozróżnić i przyporządkować nazwy najbardziej popularnych przysmaków i nie tylko. 

W Korean Lifestyle Book znajdziemy również wiele porad i krok po kroku opisów, jak pielęgnować swoją skórę lub jak urządzić sobie mieszkanie, by panowała w nim harmonia i minimalizm.

Tych przeróżnych ciekawostek jest mnóstwo, nawet w tej książce, która nie liczy za wiele stron. Jeżeli jesteście ciekawi tych przeróżnych rzeczy, które dowiedziałam się, czytając tę książkę, to zapraszam na mojego Instagrama, gdzie wspominam o nich jak w postach, tak i w wyróżnionych stories.

Polecam przeczytać tę książkę każdemu, kto jak ja, dopiero zagłębia się w tej bardzo ciekawej kulturze i każdy, kto chciałby bardziej poznać Koreę. Jednak uprzedzam tych, którzy już coś wiedzą na temat koreańskich zwyczajów i np. popularnych potraw - być może się trochę rozczarujecie, bo nie dowiecie się niczego nowego. Jednak ja sama nie ogarniam wszystkiego, co dotyczy Korei, a nazwy popularnych posiłków, tradycji i zwyczajów ogólnie znam tylko z k-dram, o których zresztą też możecie poczytać w tej książce.

Podsumowując, książka spoko, ładna estetyka, dużo ciekawostek, ale za krótka. Polecam tym, którzy o Korei jeszcze zbyt dużo nie wiedzą.

A jak tam Wasza wiedza na temat Korei? Interesują Was azjatyckie kraje? Napiszcie w komentarzach, chętnie poczytam!

lutego 12, 2021

Wszystkie popularne młodzieżówki, które nie przeczytam

Wszystkie popularne młodzieżówki, które nie przeczytam

Każdy z nałogowych czytelników ma na pewno jednego lub kilka ulubieńców książkowych. Jednak na pewno też znajdą się pozycje takie, po które za żadne skarby świata nie sięgamy, nawet jak wszyscy wokół je chwalą i polecają. 

Dlatego postanowiłam napisać post o tych książkach, po które na pewno nie sięgnę, przynajmiej w bliskiej przyszłości. Będą tutaj może pozycje bardzo popularne, dobre i te kiepskie, więc uprzedzam, jeżeli znajdzie się w tym zestawieniu jakaś seria lub książka, którą bardzo lubicie, to nie gniewajcie się na mnie 😇, ale możecie napisać swoją opinię na dole w komentarzach. Mówi się, że ile książek, tyle poglądów i gustów czytelników, więc zapraszam na baaardzo subjektywny post.

Więc, na pierwszy ogień idą popularne serie o wampirach, czyli saga Zmierzch i Pamiętniki wampirów. Ustalmy na początku jedno: uwielbiam serial Pamiętniki wampirów i tak samo jego spin offy The Originals i Legacies, ale jakoś mnie nie ciągnie do przeczytania tych książek. Jednak dlaczego, skoro tak mi się spodobały adaptacje tej serii? Kiedyś chciałam spróbować i przeczytać całą serię, ale po poznaniu wielu różnic między serialem i książkami, zdecydowałam się nie sięgnąć po tę serię. Może gdybym najpierw przeczytała, to byłabym niezadowolona serialem? Myślę, że jednak nie, bo umówmy się, Damon Salvatore jest tylko jeden i to świetnie zagrany przez Iana Somerholdera, a moją OTP couple jest tylko Delena 😊.


No a co do Zmierzchu, hmm... Chyba nie należę do tej części świata, która uwielbia i ma jakiś sentyment do Zmierzchu, więc nie ciągnie mnie do przeczytania tego evergreena wampirzego.

Podobnym przypadkiem jak Pamiętniki wampirów jest z resztą seria Plotkara, której serial skończyłam całkiem nie dawno.

Dalej mam tutaj serię Do wszystkich chłopców.. Jenny Han. Może to trochę jednak zaskoczenie, bo aktualnie pochłaniam wszystko, co ma do czynienia z kulturą koreańską w jakikolwiek sposób. A sama główna bohaterka ma koreańskie korzenie. Dlaczego jednak nie przeczytam tej jednak bardzo uroczej serii dla młodzieży? Otóż, myślę, że moje możliwe pozytywne wrażenia z lektury film zdmuchnął sprzed nosa. Dlatego, jeżeli planujecie coś przeczytać, to czytajcie najpierw, a potem oglądajcie ekranizację! Naprawdę w większości przypadkach się to sprawdza, oprócz mniejszej ilości wyjątków, ale o tym może kiedy indziej. 

Następna seria bardzo popularnych książek to Percy Jackson. Tutaj jakoś nigdy mnie nie interesowała ta historia, bo nie sięgam zazwyczaj po książki z motywami mitologicznymi. Słyszałam, że to całkiem podobne do Harry'ego, no ale jednak już jestem na tę serię za stara 😅. To samo dotyczy serii Brandona Mulla

Z innej półki muszę wspomnieć o serii Miasta Kości Cassandry Clare. Chociaż lubię urban fantasy, to tę serię odradzają mi oklepane schematy (w tym mój znienawidzony motyw trójkątu miłosnego) i spojlery, dzięki którym chyba za dobrze bym się przy lekturze nie bawiła. Jednak kiedyś chciałabym przeczytać trylogię Diabelskich Maszyn tej autorki, bo uwielbiam wiktoriańskie klimaty 😇.

To, co słyszę przy oglądaniu recenzji książek Sarah J. Maas, zawsze mnie odradza od rozpoczęcia czytania jedynej jej książki, którą mam w domu. W związku z tym, nie będę rozpoczynała serii Szklany Tron, ale dam szansę Dworom, chociażby pierwszemu tomowi. 

Teraz będzie może trochę kontrowersyjnie, ale nie przeczytam również książek Becky Albertalli. Wiem, że te książki są całkiem spoko i wiele osób je uwielbia, jednak to nie moje klimaty. 

O mało a bym zapomniała! Nikt nigdy mnie nie zmusi do przeczytania czegokolwiek Anny Todd! Ani After, czy jakieś tam okołoafterowe książki. Tym książkom mówię zdecydowane NIE. Nawet nie będę próbowała tak dla hecy się wkręcać w tę historię - simply no way!

Więcej popularnych książek dla młodzieży nie wpadło mi do głowy, więc jeżeli znacie jeszcze jakąś popularną książkę lub serię, to piszczie na dole w komentarzu, chętnie pogadam z Wami, które czytać, albo które omijać😉.

A Wy macie jakieś popularne książki, które nie chcielibyście przeczytać ?



stycznia 29, 2021

Mr. Sunshine - najlepszy serial historyczny ? - recenzja k-dramy bez spoilerów#2

Mr. Sunshine - najlepszy serial historyczny ? - recenzja k-dramy bez spoilerów#2


Mr. Sunshine zajmował do niedawna miejsce na mojej to be watch liście i nieczekając długo spędziłam z tą k-dramą kilkanaście przyjemnych wieczorów. Jest to produkcja na bardzo wysokim poziomie, ze świetną grą aktorską i całą fabułą, która nam opowiada o bardzo ważnych rzeczach, o których my, Europejczycy za bardzo nie wiemy, a mowa tutaj oczywiście o historii Korei, czasami bardzo podobnej do losów samej Polski. Zanim przejdę do omówienia wszystkich zalet, tego cudownego widowiska, zapraszam na zapoznanie się z fabułą tego serialu.

Fabuła

Serial opowiada o życiu kilku ważniejszych bohaterów i parę pobocznych, które się ze sobą różnie łączą. Niezaprzeczalnie jednak mamy tutaj głównego bohatera, który nazywa się Eugene Choi i jest żołnierzem i kapitanem amerykańskiego korpusu piechoty morskiej. Kiedy był małym dzieckiem, po śmierci swoich rodziców niewolników uciekł do Stanów Zjednoczonych z Joseon. Tam się błąkał, wyśmiewany ze swojego pochodzenia, ale miał swojego przyjaciela misjonarza, który go wspierał. Później wstąpił do armii i znowu powrócił po latach do swojej ojczyzny, którą przestał tak nazywać od dawna. W Joseon jednak się pozmieniało, a dawną Koreę zaczynają powoli rozdzielać między siebie Japonia, Stany Zjednoczone i Rosja. Powstała tajna armia partyzancka, w której skład wchodzi młoda arystokratka Ae Shin.

Tych dwóch spotka się w najbardziej nieoczekiwanym momencie i zaczyna się poznawać, czasami współpracując. Z czasem poczują coś więcej do siebie.

Jednak Eugene będzie zadawał sobie pytania, czym jest dla niego ojczyzna i dla kogo warto się poświęcić, bo nic już nie jest dla niego takie oczywiste, jak było przed i tuż po przyjeździe do Joseon.

 

Bohaterowie

Oprócz naszego głównego bohatera, wspominałam o Ae Shin, bardzo silnej i niezależnej młodej arystokratce, która walczy całym swoim sercem i życiem o wolność Joseon. Ta dziewczyna nie czeka aż ją ktoś wybawi z niezręcznej sytuacji, bierze chustę, płaszcz, broń i często ryzykując własnym życiem sabotażuje, niemiłosierdnie strzela do wrogów, bo tak będzie lepiej dla upadającego cesarstwa. Obie postacie, Eugene i Ae Shin bardzo przypadły mi do gustu i kibicowałam im od pierwszego ich spotkania aż po samiuśki koniec.

Do Goo Dong Mae miałam na początku inne podejście, ale to zmieniło się o 180 stopni po kilku odcinkach. Goo Dong Mae jest synem rzeźnika, czyli człowieka o bardzo niskim statusie społecznym, więc po śmierci rodziców ucieka do Japonii, nie chcąc żyć takim samym życiem. Powraca do Joseon jako przywódca Stowarzyszenia Musin, mając swoich lojalnych towarzyszy, okrutnie rozprawia się z mieszkańcami Joseon. Na początku nie za bardzo przypadł mi do gustu, może ze względu na jego zbyt wielką okrutność, ale jak wspominałam, im dalej oglądałam, to tym bardziej lubiłam tę postać. Wielkie brawa dla świetnej kreacji tej postaci przez aktora Yoo Yeon Seoka, który jest w rzeczywistości zupełną odwrotnością charakteru Goo Dong Mae.

 

Dalej mamy tu narzeczonego Ae Shin, młody pisarz, który niejednokrotnie wywoływał uśmiech na twarzy, przez swoje trochę pochopne odbieranie rzeczywistości, ale to dzięki niemu zrodziła się przyjaźń między „trzema wrogami“ a bromance między nimi jest nie zastąpiony! Z resztą to na niego można było polegać w każdej sytuacji.

Muszę wspomnieć jeszcze o właścicielce hotelu, która była też ciekawie wykreowana, chociaż moją sympatię zdobyła dopiero w ostatnich odcinkach.

Muzyka

Nie byłabym sobą, gdybym nie napisała coś o ścieżce dźwiękowej tego cudeńka. Podobnie jak w większości dram, można tutaj posłuchać utwory śpiewane, jak i instrumentalne. Uważam, że twórcy świetnie dobrali muzykę dla tej dramy, ponieważ dokładnie oddaje taki sam charakter, jaki ma Mr. Sunshine, a to smutny, czasami przejmujący, ale zawsze z nutą nadziei, na którą nie można zapominać w najciemniejszych chwilach życia. Oprócz piosenek śpiewanych, urzekła mnie i instrumentalna ścieżka dźwiękowa, napisana przez tych samych twórców, co napisali soundtrack do CLOY, więc nie dziwię się, że w miarę tak samo mi się spodobało, jak poprzednio.

 

Moja opinia i dlaczego WARTO oglądać

Mr. Sunshine ogromnie mi się spodobał, bo jak już wspominałam, jest to drama na wysokim poziomie, ze świetną kreacją charakterów, grą aktorską, no i niesamowitym klimatem historycznym. Sama opowieść jest snuta jak epos bohaterski z niestety tragicznym końcem (to dlatego w ostatecznej ocenie odjęłam jedną gwiazdkę). Jednak zdecydowanie polecam obejrzeć każdemu, kto interesuje się historią, nie tylko koreańską. Trzeba podchodzić do tej dramy z dystansem, bo coś jest fikcyjne, a coś jak najbardziej prawdziwe. Całość jest na podstawie historii. Polecam też wszystkim miłośnikom k-dram i tym dopiero początkującym, chociaż na sam początek przygody z k-dramami może to być za duży kawałek na raz. Nie chodzi mi o to, że by się nie spodobało, ale o to, że lepiej do niektórych rzeczy trzeba przywyknąć (mam tu na myśli np. tempo dynamiki i inne rzeczy, typowe dla koreańskiej popkultury), zanim się obejrzy coś, co lepiej by doceniono po zaznajomieniu się z tym konkretnym podwórkiem światowej popkultury. 

Chciałabym jeszcze zaznaczyć, że są tutaj dość brutalne i krwawe sceny, więc ostrzegam te osoby, które nie przepadają za takimi scenami.

Na koniec chciałabym dodać tylko jedno : oglądajcie, bo to świetny serial, który niejednokrotnie pokazuje, że stać go na więcej niż zachodnie produkcje, nam dobrze znane.

P.S.: dodaję, jak tradycyjnie kilka utworów wartych posłuchania, zdecydowanie zwróćcie uwagę na „One More Step“ - genialny utwór soundtrackowy! A piosenka Elaine jest moim ulubieńcem...

  
 


 

 

stycznia 24, 2021

Wielkie Popkulturalne Podsumowanie 2020 Roku

Wielkie Popkulturalne Podsumowanie 2020 Roku


Jak już wszyscy wiedzą, ten rok zostanie zapamiętany raczej mało pozytywnie, chociaż jest to sprawa indywidualna i osobista każdego z nas. Ja jednak nie będę ten rok wspominała jako najgorszy, bo miał też zarówno swoje plusy i minusy. Trochę opóźnione podsumowanie tego roku poniżej jest bardzo subjektywne, więc nie zrażajcie się moich opinii, bo jest tu też taka trochę kontrowersyjna. Jeżeli jesteście więc ciekawi mojego popkulturalnego podsumowania tego roku, to zapraszam do czytania! 

Książkowe Podsumowanie 

Do tych najlepszych książek tego roku, mogę bez wahania zaliczyć Vicious i Okrutną pieśń, autorstwa V.E. Schwab. Nie są to na pewno najlepsze książki, które kiedykolwiek czytałam, ale naprawdę mnie miło zaskoczyły, bo po Vicious spodziewałam się wiele, i tyle też dostałam. Do pozytywnych zaskoczeń tego roku zaliczam takżę króciutką książkę Erica-Emmanuela Schmitta, a mowa tu o Tajemnicy pani Ming. Ciepło będę też wspominać dziennik byłego lekarza Adama Kaya, pt. Będzie bolało i trylogię Dotyk Julii. Za jedną z najlepszych książek przeczytanych w 2020 roku jednak uważam Pianistę. Bardzo dobrze napisany dziennik pianisty, Władysława Szpilmana, który opisując realia drugiej wojny światowej w getcie warszawskim, przykuwa naszą uwagę, śledząc losy bohatera, a to wszystko napisane czystą prawdziwością.

Za książkowe rozczarowanie uważam jednak... Moment, zdajcie sobie sprawe zanim zaczniecie kontynuować, że to jest moja bardzo subjektywna opinia  i jeżeli lubicie tę pozycję, to fajnie, ja ją jednak nie polecam. Mowa tutaj o Siedmiu mężach Evelyn Hugo, która, mam wrażenie, spodobała się wszystkim, oprócz mnie. Książka nie była zła, ale nie spełniła też moich oczekiwań, a samo jej czytanie po prostu męczyło mnie, głównie psychicznie. Oczywiście porusza ważne tematy, ale dla mnie to było tylko jedno wielkie NIE i koniec kropka.

Jeżeli chcielibyście poznać moją recenzję, na temat tych książek, to zachęcam do przeczytania postów miniksiążkowe recenzje

Moja Playlista Roku 2020

W tym roku dużo słuchałam soundtracków, a po odkryciu CLOY głównie tych koreańskich, ale na mojej playliście nie zabrakło oczywiście dobrych piosenek moich ulubieńców, jak nowych, tak i tych starych.

Do mojej playlisty dodałam nowych wykonawców takich, jak np. The Weeknd, Stereophonics, The Lumineers, Jason Derulo, Jack Savoretti, First Aid Kit, Davichi, Jung Seun Hwan, Sanah i wiele innych. Wg spotify piosenka, którą najwięcej słuchałam był Sad March od Elaine i jest to chyba prawda, bo związku z tym, że nie był to dla mnie najłatwiejszy rok, to potrzebowałam właśnie takiej muzyki i jestem bardzo wdzięczna temu, że znalazłam kawałek siebie w tej, konkretnej popkulturze.

Moja piątka najczęściej słuchanych utworów:






I piątka koreańskich perełek:

 
 


 

Filmy i seriale obejrzane w roku 2020

W związku z tym, że po większość roku były zamknięte kina, to zdążyłam akurat na film Mulan, który nieco mnie zawiódł, ale przy którym generalnie się świetnie bawiłam. do tych przyjemnych filmów zaliczę zdecydowanie też Niezwykłą podróż fakira, który utknął w szafie i Five feet apart, The Mood of the Day i nową Emmę, a do tych ciekawych także Negotiation (thriller koreański z Hyun Binem i Son Ye-Jin) i The Swindlers.

 

Jednak u mnie rok 2020 należał bardziej do serialów. Udało mi się skończyć wspaniałych The Originals i odmóżdżającą Gossip Girl, która generalnie nie była taka zła (po tych 2 latach oglądania jakoś tęsknię za tymi postaciami, bo bardzo się z nimi zżyłam), więc na pewno zostanie w moich guilty pleasure. No i oczywiście muszę tutaj wspomnieć o moim znacznym odkryciu tego roku, a mowa tutaj o k-dramach. Wszystko za sprawą genialnego serialu Crash Landing On You, które po prostu tak chwyciło moje serce, że siedzę teraz tylko w koreańskiej popkulturze. Na prawdę nie spodziewałam się, że po obejrzeniu jednego serialu, cała moja drabina wartości się zmieni, a moje gusta filmowe i serialowe razem z nią. Po CLOY przyszedł również świetny Goblin, lekkie Touch Your Heart i What's wrong with Secrtary Kim, genialnie prześwietny serial historyczny Mr. Sunshine, kochane Hospital Playlist i Start Up z moim nowym ulubieńcem 😊.


Jakieś specjalne plany popkulturalne na rok 2021? Hmm... Na pewno obejrzeć więcej k-dram, ale to myślę, że nie będzie w ogóle trudne, bo już teraz czaję się na The Tale of the Nine Tailed, a ogólnie czytać więcej książek i poznawać więcej nową dla mnie kulturę.

A jak tam Wasz Rok 2020? Udany, czy nie, dajcie znać w komenatarzach!

Copyright © 2016 Popkulturalna Sydney , Blogger