marca 15, 2021

The Beauty Inside - recenzja filmu koreańskiego #2

 


Nie tak całkiem dawno obejrzałam piękny koreański film, po którym się nie spodziewałam, że aż tak mi się spodoba. Ja jednak mam już takie doświadczenie z koreańskimi produkcjami, więc jakby się na tym tak zastanowić, to wcale się nie dziwę. Mowa tutaj o filmie The Beauty Inside z roku 2015, który fabułą jest całkiem podobny do książki pt. Każdego dnia (wpominam o książce, chociaż film też jest, ale ja go uznaję tylko jako nieudaną i marną próbę zekranizowania takiej fajnej powieści - ale o tym może kiedy indziej). Jasne, dostajemy tutaj podobną historię i bohaterów, schematów może nie brak, ale otrzymujemy zarówno coś znanego, jak i świeżego z niepowtarzalnym klimatem, który potrafią tylko azjatyckie produkcje.

Fabuła

The Beauty Inside opowiada historię o młodym mężczyźnie, który każdego dnia budzi się w innym ciele (które do nikogo nie należy). Zaczęło się mu to dziać, kiedy był jeszcze nastolatkiem i od tej pory żyje w swoim mieszkaniu pełnym butów, akcesorii i ubrań przeróżnej wielkości i przynależności do płci. Z czasem przyzwyczaił się do swojego nietypowego trybu życia, o którym wie tylko jego matka i najbliższy przyjaciel, z którym prowadzi firmę meblarską. Jego hobby jest właśnie własnoręczne produkowanie i projektowanie mebli, które cieszą się wielkim zainteresowaniem wśród kupujących. Pewnego dnia, główny bohater Woo-jin, spotyka młodą kobietę E-soo, w której się zakochuje.

To taka wstępna fabuła, bo nic wam nie chcę wiącej zdradzać. Sama wiedziałam o fabule nawet mniej niż tyle i zaskoczyłam się wiele razy, więc im mniej się zna fabułę, tym lepiej się można bawić przy nie tylko tym filmie. A chociaż sama fabuła nie jest skomplikowana, nie ma tutaj dynamicznej akcji, to przez film się płynie, bardziej poznawając głównych bohaterów.

Korean Movie 뷰티 인사이드 (The Beauty Inside, 2015) 하이라이트 영상 (Highlight Video)

Moje wrażenia

Powiem tak, przed oglądaniem nie nastawiałam się na nic zaskakującego, nowego, a jednak ten film niejednokrotnie mnie przyjemnie zaskoczył. Postać Woo-jina jest bardzo interesująca i różnorodna, w szczególności dlatego, że jest portretowana przez wielu aktorów, a jednak wszyscy mają to coś, co jest wspólne i pozwalają nie zapominać, kim jest Woo-jin. Właśnie dla niektórych może być bardzo przyjemna niespodzianka, spotkać w tym filmie swojego ulubionego aktora, bo tych gwiazd jest tutaj więcej, w tym i moi ulubieni aktorzy. Bardzo mi się spodobała relacja Woo-jina z E-soo, była realnie i pięknie przedstawiona, a sama postać E-soo też jest interesująca. Całe to tło meblarstwa też było dla mnie nowością, bo jeszcze w żadny filmie nie spotkałam sią z tym motywem. Tradycyjnie znajdziemy tutaj sceny, które wzruszają, jak i te, które śmieszą.

Porównując The Beauty Inside do historii bardzo podobnej, do Każdego dnia, niektórzy mogliby powiedzieć, przecież „to o tym samym“, ja jednak się nie zgadzam. Chociaż historia jest prawie taka sama, bo o tej samej tematyce, jednak cały film, klimat a nawet fabuła jest inna, moim zdaniem nawet piękniejsza. Tak jak książkę Każdego dnia uwielbiam, tak pokochałam The Beauty Inside. 

Dlaczego warto oglądać?

Klimat i dobrze znana historia, z jednak innym podejściem, który powiewa świeżością, to nie jedyne zalety tego filmu. Obsada - cud, muzyka - miód. Podejście realne do problemu Woo-jina, też na plus. Jest tutaj poruszony ciekawy temat meblarstwa, a humoru też nie brakuje. Moim zdaniem ten film nie jest żadnym wielkim wyciskaczem łez, ale oczywiście zdarzyły się tutaj smutne momenty.

Zapraszam śmiało do oglądania! Jeżeli lubicie filmy z wątkiem romantycznym i trochę fantastycznym to polecam, a miłośnikom azjatyckiego kina szczególnie! Świetna pozycja dla każdego, kto potrzebuje chwilę relaksu i chce poznać piękną historię!

Jeśli obsada aktorska i inne moje rozważania jeszcze Was nie przekonały, to warto wspomnieć o motywie pewnej podróży, która zdecydowanie mnie najbardziej zaskoczyła, a Yoo Yeon Seok w końcówce filmu to już po prostu wisieńka na tym pysznym filmowym torcie.

The Beauty Inside' Review: A South Korean Remake - Variety

 

Zakochałam się, tak jak nasi główni bohaterowie w  piosence „Amapola“, którą mocno polecam posłuchać, a podrzucam już tradycyjnie jak tę, tak i inną piosenkę przewodnią tego filmu.

 



A Wy już oglądaliście jakikolwiek azjatycki film?  Lubicie motyw przewodni tego filmu np. w książce „Każdego dnia“?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Popkulturalna Sydney , Blogger