marca 21, 2021

Konfrontacja TBRowa, czyli wszystkie książki, które nie zdążyłam przęczytać w 2020 roku

Konfrontacja TBRowa, czyli wszystkie książki, które nie zdążyłam przęczytać w 2020 roku


 

 Chyba z rok temu wtawiłam na bloga mój TBR na 2020 rok i myślałam, że wszystkie lub większość książek zdążę przeczytać, no ale jak już to bywa... Nie wyrobiłam się 😂. Ale myślę, że warto zrobić taki update książkowy. Dzisiaj będę wspominała na te przeczytane książki, planowała następny luźny TBR (czyli to, co chciałabym przeczytać) oraz będę wyrzucała niektóre pozycje, które nie za bardzo mnie już interesują.

Zapraszam na moją spowiedź książkową:

Z pierwszej ósemki przeczytałam całkiem sporo książek, bo aż 5, a w tym roku 1. W 2020 roku udało mi się przeczytać STAGS, Vicious, Może tym razem, Będzie bolało i Siedmiu mężów Evelyn Hugo.

Zdecydowanie najlepsze z tej piątki jest Vicious, które mi się bardzo spodobało, a zaraz obok Będzie bolało, bo właśnie dzięki tej książce teraz chcę sięgać po więcej medycznych i okołomedycznych książek. Może tym razem to bardzo fajna młodzieżówka Kasie West, a kiedy będę chciała przeczytać coś lekkiego, to zdecydowanie będę sięgała po tę autorkę - Wam też ją zresztą bardzo polecam. Trochę słabiej wypadło STAGS i Siedmiu mężów Evelyn Hugo. U obydwóch miałam duże oczekiwania, głównie u tej drugiej pozycji. Niestety zawiodłam się bardzo u Siedmiu mężach Evelyn Hugo, a u STAGS trochę mniej. 

Jeśli chcecie bardziej poznać moją opinię o tych pozycjach, to zapraszam na: Mini-książkowe recenzje

A o Mrocznych dziejach Elizabeth Frankenstein też jest osobny post, więc zapraszam tutaj: recenzja książki . 

Co do Błękitu i Pocałunków w Nowym Jorku - tę pierwszą bardzo chciałabym przeczytać, lecz tę drugą chyba już trochę mniej.

 

Tutaj trochę biednie to wygląda, bo zdążyłam tylko przeczytać Okrutną pieśń i Blisko ciebie. Obie mi się bardzo spodobały, a co do reszty... Jestem w połowie Zorzy Polarnej, o której pojawi się osobny post, a po Z ręką na pulsie chciałabym sięgnąć jeszcze w tym miesiącu. Kiedyś na pewno sięgnę po Zafóna, ale po The Resolutions już chyba nie.

A tutaj możecie znaleźć moją recenzję Okrutnej pieśni recenzja Okrutnej pieśni Schwab .


 Tutaj z kolei udało mi się przeczytać 4 książki: Trzy kroki od siebie, Sierota Bestia Szpieg, Samarytanin i Wiecznie żywy. Wszystkie były całkiem spoko - na Trzy kroki od siebie, Sierotę Bestię Szpiega oraz Wiecznie żywego będę bardzo miło wspominać, a będę się zabierała na pewno  za następne tomy. Samarytanin nieco mnie rozczarował, zdecydowanie bardziej polecam film na Netflixie, ale ogólnie książka nie jest zła, (ale było tam parę za-dramatycznych rzeczy) więc możecie po nią sięgnąć. 

Więcej o Trzech krokach od siebie : recenzja książki i filmu  a tutaj o pozostałych książkach: Mini-książkowe recenzje 2 .

Za Czerwoną królowę bardzo chciałabym się zabrać, tak samo jak za Małe kobietki. Instytut już mnie tak nie przyciąga jak kiedyś, ale jeszcze go zupełnie nie skreślam. To samo niestety nie mogę powiedzieć o Geekerelli. To nie tak, że mi się ta historia lub książka  niepodoba. Wręcz przeciwnie, bohaterowie i całe to sci-fi universum filmowe w tej serii jest bardzo fajnie wykreowane. Dlaczego więc Geekerella to mój DNF (did not finish)? Po pierwsze, już kiedyś czytałam bardzo, ale to bardzo podobną lekturę, a mowa tutaj o Cinder i Ella, która mi się kiedyś bardzo spodobała. Niestety myślałam, że skoro lubię taką historię, to inną, podobną szybko przeczytam. U mnie to tak chyba nie działa. Drugi powód to taki, że być może już takich historii się przejadłam. Może będąc młodszą, to przeczytałabym na raz, bez żadnych męk tę książkę. Teraz niestety nie skończę tej lektury. Być może retellingi kopciuszka już mi się też przejadły, więc teraz omijam takie książki ogromnym łukiem .

A jak tam u Was TBRy? Trzymacie się tych list, czy wolicie spontanicznie sięgać po książki? Macie podobne opinie do tych książek lub inne? Dajcie znać w komentarzach 😊

 

 

 


marca 15, 2021

The Beauty Inside - recenzja filmu koreańskiego #2

The Beauty Inside - recenzja filmu koreańskiego #2

 


Nie tak całkiem dawno obejrzałam piękny koreański film, po którym się nie spodziewałam, że aż tak mi się spodoba. Ja jednak mam już takie doświadczenie z koreańskimi produkcjami, więc jakby się na tym tak zastanowić, to wcale się nie dziwę. Mowa tutaj o filmie The Beauty Inside z roku 2015, który fabułą jest całkiem podobny do książki pt. Każdego dnia (wpominam o książce, chociaż film też jest, ale ja go uznaję tylko jako nieudaną i marną próbę zekranizowania takiej fajnej powieści - ale o tym może kiedy indziej). Jasne, dostajemy tutaj podobną historię i bohaterów, schematów może nie brak, ale otrzymujemy zarówno coś znanego, jak i świeżego z niepowtarzalnym klimatem, który potrafią tylko azjatyckie produkcje.

Fabuła

The Beauty Inside opowiada historię o młodym mężczyźnie, który każdego dnia budzi się w innym ciele (które do nikogo nie należy). Zaczęło się mu to dziać, kiedy był jeszcze nastolatkiem i od tej pory żyje w swoim mieszkaniu pełnym butów, akcesorii i ubrań przeróżnej wielkości i przynależności do płci. Z czasem przyzwyczaił się do swojego nietypowego trybu życia, o którym wie tylko jego matka i najbliższy przyjaciel, z którym prowadzi firmę meblarską. Jego hobby jest właśnie własnoręczne produkowanie i projektowanie mebli, które cieszą się wielkim zainteresowaniem wśród kupujących. Pewnego dnia, główny bohater Woo-jin, spotyka młodą kobietę E-soo, w której się zakochuje.

To taka wstępna fabuła, bo nic wam nie chcę wiącej zdradzać. Sama wiedziałam o fabule nawet mniej niż tyle i zaskoczyłam się wiele razy, więc im mniej się zna fabułę, tym lepiej się można bawić przy nie tylko tym filmie. A chociaż sama fabuła nie jest skomplikowana, nie ma tutaj dynamicznej akcji, to przez film się płynie, bardziej poznawając głównych bohaterów.

Korean Movie 뷰티 인사이드 (The Beauty Inside, 2015) 하이라이트 영상 (Highlight Video)

Moje wrażenia

Powiem tak, przed oglądaniem nie nastawiałam się na nic zaskakującego, nowego, a jednak ten film niejednokrotnie mnie przyjemnie zaskoczył. Postać Woo-jina jest bardzo interesująca i różnorodna, w szczególności dlatego, że jest portretowana przez wielu aktorów, a jednak wszyscy mają to coś, co jest wspólne i pozwalają nie zapominać, kim jest Woo-jin. Właśnie dla niektórych może być bardzo przyjemna niespodzianka, spotkać w tym filmie swojego ulubionego aktora, bo tych gwiazd jest tutaj więcej, w tym i moi ulubieni aktorzy. Bardzo mi się spodobała relacja Woo-jina z E-soo, była realnie i pięknie przedstawiona, a sama postać E-soo też jest interesująca. Całe to tło meblarstwa też było dla mnie nowością, bo jeszcze w żadny filmie nie spotkałam sią z tym motywem. Tradycyjnie znajdziemy tutaj sceny, które wzruszają, jak i te, które śmieszą.

Porównując The Beauty Inside do historii bardzo podobnej, do Każdego dnia, niektórzy mogliby powiedzieć, przecież „to o tym samym“, ja jednak się nie zgadzam. Chociaż historia jest prawie taka sama, bo o tej samej tematyce, jednak cały film, klimat a nawet fabuła jest inna, moim zdaniem nawet piękniejsza. Tak jak książkę Każdego dnia uwielbiam, tak pokochałam The Beauty Inside. 

Dlaczego warto oglądać?

Klimat i dobrze znana historia, z jednak innym podejściem, który powiewa świeżością, to nie jedyne zalety tego filmu. Obsada - cud, muzyka - miód. Podejście realne do problemu Woo-jina, też na plus. Jest tutaj poruszony ciekawy temat meblarstwa, a humoru też nie brakuje. Moim zdaniem ten film nie jest żadnym wielkim wyciskaczem łez, ale oczywiście zdarzyły się tutaj smutne momenty.

Zapraszam śmiało do oglądania! Jeżeli lubicie filmy z wątkiem romantycznym i trochę fantastycznym to polecam, a miłośnikom azjatyckiego kina szczególnie! Świetna pozycja dla każdego, kto potrzebuje chwilę relaksu i chce poznać piękną historię!

Jeśli obsada aktorska i inne moje rozważania jeszcze Was nie przekonały, to warto wspomnieć o motywie pewnej podróży, która zdecydowanie mnie najbardziej zaskoczyła, a Yoo Yeon Seok w końcówce filmu to już po prostu wisieńka na tym pysznym filmowym torcie.

The Beauty Inside' Review: A South Korean Remake - Variety

 

Zakochałam się, tak jak nasi główni bohaterowie w  piosence „Amapola“, którą mocno polecam posłuchać, a podrzucam już tradycyjnie jak tę, tak i inną piosenkę przewodnią tego filmu.

 



A Wy już oglądaliście jakikolwiek azjatycki film?  Lubicie motyw przewodni tego filmu np. w książce „Każdego dnia“?



marca 07, 2021

Mroczne dzieje Elizabeth Frankenstein - Kierstin White /recenzja książki/

Mroczne dzieje Elizabeth Frankenstein - Kierstin White /recenzja książki/


Na pewno słyszał już każdy z was o potworze Frankensteinie. Jak czytając książki z tym popularnym motywem, tak oglądając filmy, seriale na podstawie powieści Mary Shelley. Ja jednak dzsisiaj nie o tej powieści będę opowiadała, ale o retellingu Kierstin White, czyli o Mrocznych dziejach Elizabeth Frankenstein. Sama bardzo uwielbiam czytać retellingi, jednak nie zawsze trafiam na te bardzo dobre. 

O dziwo to Frankenstein ani Viktor Frankenstein nie są głównymi bohaterami, ale jak po samej nazwie wskazuje, główną bohaterką jest niejaka Elizabeth Lavenza, która już od dziecka spędza czas z młodym Victorem Frankensteinem, bardzo osobliwym dzieckiem, z którym najlepiej rozumie się właśnie tylko ona. Dzięki przyjaźni i opieką nad Victorem, Elizabeth zapewnia sobie stałe miejsce u zamożnej rodziny Frankensteinów. Jednak kilkanaście lat później, po długiej nieobecności Victora, który wyjechał na studia, Elizabeth razem z guwernantką i przyjaciółką Justine wyruszają go znaleźć. Jednak to, w jakim stanie znajdzie go i gdzie, Elizabeth nie będzie miała najmniejszego pojęcia... 

To by była taka wstępna fabuła, bo nie powinnam chyba zdradzać dalej, więc teraz krótko o głównej bohaterce. Tytułowa Elizabeth jest całkiem ciekawą bohaterką. Nie tylko z Victorem, ale i sama wymyśla liczne intrygi, przybierając twarzy niewiniątka lub słodką naiwnością karmi swoje otoczenie, które nie ma pojęcia, co tak naprawdę planuje ta dziewczyna. Jej kroki są przemyślane i jej działania, z początku na ochronę Victora, są zawsze na miejscu. Sprawia wrażenie, że potrafi przewidzieć wszystko, jednak ku końcu dowiadujemy się, że jednak nie jest w stanie wszystkiego przewidzieć. Ogólnie jest silną młodą kobietą, która nie daje innym pomiatać sobą, a swoją przyjaciółkę Justine, biedną, ale dobrą dziewczynę, ratuje z domowej przemocy.

Victor Frankenstein jest tutaj przedstawiony jako młody mężczyzna, całkowicie poświęcony swoim badaniom i eksperymentom, który tak przywyknął i przylgnął do Elizabeth, że nie wyobraża sobie życia bez niej. Dlatego właśnie pracuje nad potworem Frankensteinem. Z początku wyglądał na całkiem osobliwego bohatera, który mnie bardzo ciekawił, jednak czytając dalej, coraz bardziej go nie lubiłam. Zawsze traktował Elizabeth jako rzecz, która jest jego, która należy tylko do niego. Pominę teraz te wszystkie rzeczy, co zrobił innym, których Elizabeth kochała.

Tych, którzy czekają i liczą na samego potwora Frankensteina, muszę zawieźć, bo w książce jest o nim stosunkowo mało, ale jak już jest, to przedstawiony w ten dobry sposób, jako myślącą osobę, która nie jest tak dokońca winną poczynaniom prawdziwego potwora - jego stwórcę, ale o tym przekonacie się sami czytając tę książkę. Tak właśnie moim zdaniem, miałby być przedstawiony Frankenstein.

Powracając do samej książki, to czyta się całkiem dobrze, chociaż początek był dla mnie bardzo ociężały. mam wrażenie, że 1/3 książki nic się nie działo, chociaż otrzymujemy charakterystykę postaci i wiele retrospekcji z życia Elizabeth. Uwiebiam retrospekcje z życia bohaterów, jednak tutaj chciałam je ominąć, przynajmniej w pierwszej części, bo im dalej w las, tym lepiej. W połowie to dopiero zaczyna się dziać, akcja nie mknie zabójczo naprzód, ale czytanie samo przyspiesza i właśnie dopiero wtedy wciągnęłam się. Mamy tutaj podróże, śmierci w tajemniczych okolicznościach, zagadki no i z niecierpliwością czekamy na rozwiązanie wojny życia ze śmiercią.

Ja jeszcze nie czytałam książki, originału od Mary Shelley, ale ta lektura mnie całkiem zachęciła, by sięgnąć po pierwowzór tej historii. 

A same Mroczne dzieje Elizabeth Frankenstein mogę Wam polecić, bo pomimo trochę nudnego rozjazdu tej historii, ta książka zaskoczyła mnie nie jeden raz. Silna główna bohaterka, mroczny klimat.. to same zalety tej pozycji, więc jeżeli lubicie takie motywy, to zachęcam do przeczytania tej powieści.

Copyright © 2016 Popkulturalna Sydney , Blogger