września 03, 2019

Mar De Colores, czyli morze pełne kolorów, muzyki i lata


Dopiero niedawno słuchałam tej płyty popularnego hiszpańskiego piosenkarza, Alvaro Solera. „Mar De Colores“ wprawdzie ukazała się już w 2018 roku, ale na pewno będzie aktualna dla każdego nadchodzącego lata. Kto by nie chciał słuchać przyjemnych melodii, przesyconych słońcem i wakacjami, nawet w inną porę roku? „Mar De Colores“ zapewni dobrą rozrywkę na imprezie, ale i też przy zwakłym relaksowaniu w domu.
Ja chciałabym się jednak podzielić wrażeniami z nowego wydania tej płyty, czyli „Mar De Colores (Versión Extendida)“. Jest to wprawdzie ten sam album, ale z dodanymi do niego duetami i innymi nowymi piosenkami.
Pierwszą piosenką jest  „La Libertad“, goszczącą nie tak dawno w listach przebojów różnych radiowych stacji. Jest energiczna i podobna do innych znanych hitów Alvara. „La Libertad“ oznacza wolność i o dążeniu do wolności jest właśnie ta piosenka. Podobnie jak „La Libertad“, tak i nastąpna piosenka „Loca“ jest dodaną do nowego wydania tego albumu. Przy pierwszym słuchaniu bardzo mnie urzekło pianino na początku piosenki. Mam wrażenie, jakbym się znałazła w podwieczór na ulicy, gdzieś w Hiszpanii lub na Kubie. Jest to piosenka bardzo klimatyczna, a po refrenie, w którym Alvaro śpiewa, jak traci rozum z powodu miłości, następuje subtelne solo trąbki, która jeszcze bardziej podkreśla klimat i nie daje o siebie zapomnieć przez całą piosenkę. 
Następnie płynnie przechodzimy do „La Cintura“, czyli do gorącego hitu zeszłorocznego lata. To oryginalnie pierwsza piosenka na pierwotnym albumie, a w nowym wydaniu znajdziemy też wersję z TINI i Flo Rida. 
„Histerico“ to następna taneczna piosenka z podobnymi klimatem i rytmem jak „La Cintura“. Natomiast „Te Quiero Lento“ od pierwszych tonów skradło moje serce, jako urocza, miła, przyjemna piosenka z wpadającą w ucho melodią. Piosenkarz tym razem przyznaje, że trzeba w życiu trochę zwolnić i dostrzec piękno w drobiazgach życia ze swoją ukochaną osobą. „Te Quiero Lento“ znaczy dosłownie „ Kocham Cię Powoli“ i na pewno to będzie jedna z  moich ulubionych piosenek Alvara. Spokojniejszą piosenką jest też „Ella“. Skłaniająca do refleksji i do wędrówki między naszymi wspomnieniami, „Ella“ jest opowieścią o miłości z nutą rozpaczy. 
Jednak weselszą piosenką, następną z kolei jest „Puebla“, zachęcająca do chwytania każdego momentu i poprostu do zatańczenia i cieszenia się przy tym z drobiazgów. 
W bardzo latynoskim rytmie przechodzimy do „Au, Au, Au“, w której Alvaro zakochuje się w kobiecie powszechnie „nazywaną w Argentynie żmiją“. Piosenka jest krótka i zleci szybko, podobnie jak następna. Mowa tu o „Fuego“, czyli o ogniu, który płonie, ale jednak dla zapomnianej miłości, która złamała serce nie tylko Alvarowi, ale i nawet Nico Santosowi, którzy o tym śpiewają razem w tym właśnie utworze. 
Następną piosenką jest „Veneno“, która po paru  pierwszych nutach zaskakująco odrzuca od automatycznie nastawionego charakteru piosenki, a przechodzi w coś zupełnie innego, rytmicznego i bardzo toksycznie uzależniającego, że potrafię słuchać tego w nieskończoność. „Veneno“ oddaje muzyczny charakter tekstu, którym Alvaro śpiewa o utopijnym, nawet toksycznym związku -  właśnie „Veneno“ to w hiszpańskim trucizna. Ja się absolutnie pozytywnie zatrułam tą piosenką i za mnie to zdecydowanie najlepsza piosenka z tego krążka, może nawet w ogóle z całej kariery Solera. W każdym przypadku przejdźmy dalej: „Piękna“, czyli „Bonita“ jest następną z tych krótszych utworów tej płyty i już od pierwszych nut mi przypomina pewną starą piosenkę „La Camisa Negra“, pamiętacie ją jeszcze? 
W bardzo hiszpańskich klimatach, Alvaro tęsknie śpiewa „No Te Vayas“, która wcale nie jest rozpaczliwa, wręcz przeciwnie. Chociaż tytuł „Nie Odchodź“ sugeruje nam smutne klimaty, to znów mam uczucie, jakbym przechodziła gdzieś przez ulicę w Barcelonie. 
Jednak „Niño Perdido“ to już wolniejszy utwór. Rozpoczyna go nastrojowe pianino, a cały utwór na swój sposób stopniowo nabiera na sile, a na końcu w efekcie otrzymujemy prawdziwe brzmienie, cały czas ukrywane. 
Kolejną krótszą piosenką jest „Toro“, która wprowadza nas w leniwy, choć przyjemny nastrój. 
„Yo contigo, Tú Conmigo“ to jeden ze świeżych i energicznych utworów, który jest doskonałym przeciwstawieniem „Toro“. Zaraz potem następuje nowa odsłona „La Cintura“, o której już wspominałam wcześniej. Alvaro w połączeniu z Tini i Flo Rida to coś nowego, chociaż „La Cintura“ w tej odsłonie jest prawie identyczna z oryginalną wersją solo. 
Wreszcie słyszę piosenkę, na którą czekam, słuchając cały album. Mowa tu o niesamowitym duecie Alvara z Birdy. W tej wersji „Let It Go“ zakochałam się od pierwszego słuchania. Birdy znałam tylko trochę, a to za sprawą jej udanego coveru „Skinny Love“, ale gdy widziałam, że razem z Alvarem nagrała piosenkę z  roku 2015, to musiałam po prostu posłuchać, jak hiszpański język zaaklimatyzuje się w tym utworze. Naprawdę cieszę się, że ten kawałek Birdy nagrała razem z Alvarem. Dynamicznie stopniujący, z cudownie zawartym pięknem, opowiadający o sile odpuszczenia utwór, jest według mnie lepszy nawet od tej wersji, gdzie Birdy zaśpiewała razem z Rhodes. Po magicznym nastroju, kolejnym i zarazem ostatnim utworem z albumu „Mar De Colores (Version Extendida)“ jest „Lo Mismo“, czyli „Nie Obchodzi Mnie To“. Znów mamy tutaj duet, tym razem z nowym połączeniem francuskiego z hiszpańskim, co też całkiem nieźle wychodzi.
Podsumowując, Alvaro pisze niebanalne teksty, a w jego piosenkach, chociaż bardzo podobnych charakterem do pozostałych, można znaleźć coś innego, energicznego, motywującego i pobudzającego do tańczenia. Wiem, że wakacje już za nami, ale pozwólmy sobie na odrobinę relaksu w postaci słuchania „Mar De Colores“, które nam przypomni nasze letnie wspomnienia i chyba mogę śmiało zachęcić do słuchania tej płyty nawet w okresie zimowym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Popkulturalna Sydney , Blogger