W marcu zaczęła się kwarantanna, w związku czym to był idealny czas do skończenia seriali, wreszcie zoabczenia tych filmów, na które nie mieliśmy czasu i przeczytanie tych najbardziej zakurzonych książek na naszych półkach. Jak mi poszło?
Muzyka
Marzec zdecydowanie należał do niedawno odkrytej przeze mnie grupy Grizfolk. Przesłuchałam ich całe dwa albumy i jak na razie nie potrafię powiedzieć, która piosenka jest moja najbardziej ulubiona. Brałam po prostu te albumy jako całość i tyle.
Chociaż bardziej od „Waking Up The Giants“ podobał mi się album „Rarest of Birds“
Najczęściej z nowszych piosenek słuchałam „99 Luftballons“ w wykonaniu Postmodern Jukebox, „Szampan“ od Sanah i „Blinding Lights“ Weeknd. Ze starszych zakochałam się w piosence Birdy „Wings“, której wersję także zaśpiewał mój ulubiony Tom Odell (którą Wam tutaj także podrzucę i możecie porównać) oraz zakochałam się także jeszcze bardziej w cudownej piosence „Unbreakable“ Jamie'go Scotta.
Filmy i seriale
Zaczęłam oglądać trzeci sezon Gossip girl i piąty The Originals. Na razie to Gossip girl jest dla mnie taki trochę guilty pleasure, bo w sumie nie uważam to za najlepszy serial, ale pozwala mi się „wyłączyć“ i ocknąć się na jakiś czas w Nowym Jorku. Teraz kursuję właśnie między NYC i NOLA, czyli New Orleans, gdzie śledzę perypetie najmłodszej z „oryginalnej rodzinki“ Mikaelson, czyli to już moje ostatnie wakacje w NOLA, bo The Originals kończą piątym sezonem. Mam zamiar jednak kiedyś na pewno do nich wrócić.
Z filmów obejrzałam na razie tylko Jumanji 2, które było moim zdaniem nawet trochę lepsze od jedynki, co ale nie zmienia faktu, że jedynka miała w sobie więcej humoru, a dwójka była bardziej przygodowa.
Książki
W tych dwóch miesiącach czytałam więcej i zdążyłam przeczytać całą trylogię „Dotyku Julii“ Tahereh Mafi i „Wiecznie żywy“ Isaaca Mariona. O „Dotyku Julii “ zrobię wkrótce osobny post, ale teraz krótko mówiąc, trylogia jako całość mi się podobała, chociaż momentami była wolna, momentami wciągała tak bardzo, że musiałam w całości przyczytać wszystkie trzy tomy. „Wiecznie żywy“ był natomiast miłą odskocznią od rzeczywistego świata, bo chyba ze dwa lata temu obejrzałam film i mocno go polubiłam, a teraz przypomniałam sobie tę historię formą książki, od której już mam na półce drugi tom.
Mówiąc o książkach, kupiłam sobie niedawno kilka i chciałabym wam przedstawić taki mini book haul:
Najbardziej nie mogę się doczekać „Domu soli i łez“, ale cieszę się też na pozostałe pozycje. Zdecydowanie cieszę się, że zyskałam „Płonący świat“, bo na bonito.pl już były tylko dwie ostatnie sztuki, więc z moim doświadczeniem odkładania rzeczy na ostatnią chwilę, raczej się nie wahałam i od razu kupiłam.
Napiszcie w komentarzach, co u Was słychać podczas kwarantanny, co czytacie, oglądacie...
P.S. Nie za dużo tych różowych okładek? 😆
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz