Pierwszy odcinek takiego popkulturalnego podsumowania minionych dwóch miesięcy. Znajdzie się zawsze coś z kategorii muzyki, filmów i seriali oraz oczywiście książek.
Muzyka
W styczniu odkryłam parę staroci, ale i też nowości muzycznych, które mi się spodobały.
Na pierwszy rzut idzie oczywiście piosenka „What A Man Gotta Do“ Jonas Brothers, którzy znowu w zeszłym roku powrócili do wspólnego nagrywania piosenek. „Conversations in the Dark“ to znowu romantyczny i piękny kawałek wokalisty Johna Legenda, którego muzyka naprawdę potrafi chwycić za serce.
Wspominając o paru starociach muzycznych, miałam na myśli „You don't own me“ Lesley Gore i „More than you know“ Billie Holiday. Ta pierwsza jest z lat sześćdziesiątych a druga jest nagrana z lat trzydziestych, więc całkiem dawno temu, ale stała się jedną z moich ulubionych piosenek z tych lat. „More than you know“ znalazłam dzięki serialowi „The Originals“, jak i piosenkę „Frail Love“ piosenkarki Cloves, która mi swoim klimatem przypomina „Skinny Love“ w wykonaniu Birdy. Dlatego też zostanie na pewno w moim repertuarze na dłużej. Znalazłam też piosenkę „Mad World“ cover od Imagine Dragons, którzy naprawdę nagrali świetną wersję tego utworu z lat osiemdziesiątych. Moje serce skradł także cover Postmodern Jukebox „Like a Prayer“ Madonny.
Filmy i seriale
W styczniu obejrzałam taki lekki film „Little Italy“ z Emmą Roberts, który ale nie wniósł nic nowego i był bardzo podobny do filmu „Pizza z sercem“. W lutym skończyłam sezon 3 i 4 „The Originals“, które były bardzo dobre i myślę, że jeszcze lepsze od poprzednich. Trochę mi żal, że sezon 5 jest ostatnim, bo naprawdę polubiłam ten serial, rodzinę pierwotnych wampirów no i ten cały dobrze przedstawiony świat w mrocznym klimacie. Obejrzałam też film z Saoirse Ronan „Lady Bird“ , o którym stale mam mieszane uczucia, ale z pewnością do niego nie wrócę. Tego nie mogę jednak powiedzieć o „Niezwykłej podróży fakira, który utknął w szafie“. Ten film mnie zarazem jak rozbawił, tak i wzruszył, który jest uroczy , co prawda raczej opowiadający przygodę o nieprawdopodobnych okolicznościach, ale i tak przyjemny, lekki i zdecydowanie najlepszy na poprawę humoru. Po obejrzeniu „W deszczowy dzień w Nowym Jorku“ Woody'ego Allena jeszcze bardziej zachciało mi się pojechać do Nowego Jorku a drugi odcinek „To All The Boys“ podobał mi się bardziej niż poprzedni.
KsiążkiNiestety zdążyłam przeczytać tylko jedną książkę, o której warto wspomnieć: „Pięć kroków od siebie“. O lekturach tutaj raczej nie bądę wspominała, ale recenzję na film i książkę „Pięć kroków od siebie“ znajdziecie na blogu. To tyle z mojej strony dzisiaj, napiszcie w komentarzach, czy widzieliście któryś z tych filmów i co sądzicie o muzyce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz